niedziela, 28 października 2012

W cieniu 13 drudnia cd


Mniej – więcej na wiosnę zaczęły się pojawiać dary. Zachód wstrząśnięty sytuacją w Polsce postanowił zorganizować pomoc. Nie wiem co sobie tamci ludzie myśleli organizując zbiórki i transporty z pomocą dla nas , nie chcę kwestionować ich dobrej woli ale zdanie o tych akcjach mam oględnie mówiąc kiepskie. W kościołach albo w opiece społecznej raz po raz ogłaszano rozdawanie darów z Europy Zachodniej . Jakieś produkty żywnościowe , odżywki dla dzieci, odzież i leki. Te ostatnie w dużej części okazywały się przeterminowane , niektóre były częściowo zużyte. Żywność najtańsza i często również albo na granicy ważności albo już po , naszpikowana chemią do granic możliwości. Wciąż miałam przeświadczenie ,że rzucano nam biednym ochłapy z pańskiego stołu , tak dla poprawienia sobie samopoczucia i wbicia się w dumę i podbudowania sobie morale z samego faktu jacy to są wspaniałomyślni i szczodrzy. Taka faryzeuszowska moralność.
Po dary ustawiali się wszyscy czy tego potrzebowali czy nie – kusiło zachodnie pochodzenie. Niektórzy perfidnie wykorzystywali sytuację i nie źle się na tym obławiali . Handel darami czy to wymienny , czy też w formie tradycyjnej kwitł , również wśród tych , którzy mieli je rozprowadzać. My , za namową znajomego księdza wybraliśmy się po dary dwukrotnie. Już po pierwszym razie powiedziałam ,że nigdy więcej ale potem rozdawali żywność dla niemowląt więc poszłam raz jeszcze. Jakieś dwa lata później kadrowa z zoz- u w Środzie Wlkp. gdzie nadal byłam zatrudniona choć korzystałam z urlopu wychowawczego przesłała mi telegram ,że mam się stawić po przydziałową żywność z darów, która mi przysługuje bo mam dwoje małych dzieci. Pojechałam . Dali mi 5 kg amerykańskiej mąki i 4 litrowy baniak oliwy sojowej. Oliwę wykorzystaliśmy , była nie złej jakości , natomiast mąka nie nadawała się do użytku , zrobiony z niej makaron rozsypywał się natychmiast na grudki wielkości ziaren kaszy gryczanej . Nie pamiętam czy znalazłam dla niej jakieś zastosowanie czy po prostu ją wyrzuciłam.
Jakoś szczególnie mocno nie odczuliśmy tych wszystkich ograniczeń wynikających z wprowadzenia stanu wojennego .Drażniło oczywiście ,że nie można pojechać w odwiedziny do znajomych czy rodziny , nawet do sąsiedniej miejscowości , że trzeba przestrzegać godziny policyjnej , a listy przychodzą rozcięte i opieczętowane wielkim stemplem” ocenzurowano” . Mnie osobiście to śmieszyło , zwłaszcza gdy odbierałam listy od przyjaciółki. Pisałyśmy różne babskie bzdurki . J , akurat się zaręczyła i w każdym liście były jakieś zachwyty nad jej wybrankiem, ja pisałam o sprawach domowych., książkach , pomysłach na przeróbki . Nic co mogło w jakikolwiek sposób komukolwiek zagrozić czy choćby wzbudzić podejrzenia. Widać jedna korespondencja krążyła zbyt często.
Faktem wprowadzenia stanu wojennego nie bardzo się wtedy przejęliśmy poza tym pierwszym dniem .Wiadomo: szok , zaskoczenie, nie wiadoma przyszłość. Z patrolami dyżurującymi w portierni mąż nie raz ucinał sobie pogawędki , ja koncentrowałam się na opiece nad synkiem i przeciwstawianiu się rodzicom , wszyscy na zapewnieniu sobie jako tako dostatniej egzystencji. .Ludzie pozałatwiali sobie sobie przepustki i przywykli ,że nie należy kręcić się po mieście po 21.00 kiedy to zaczynała obowiązywać godzina policyjna. Po paru tygodniach telewizja wznowiła emisję programu , co sprowadzało się do nadawania dziennika telewizyjnego i filmów wojennych.. Skutek był taki , że roczniki 1981, 82 i 83 są bardzo liczne. Skoro nie było nic innego do roboty , 21 stopień zasilania i na dodatek brakowało w sklepach świec i baterii do latarek , a wiadomo,że ciemności skutecznie uniemożliwiają wszelką ludzką aktywność, to robiło się dzieci . Stan wojenny miał więc od razu jeden pozytywny skutek dla Kraju ; wzrósł znacząco przyrost naturalny. Rzeczy ważne działy się gdzieś daleko , w Warszawie, Gdańsku , Wrocławiu. Poznaniacy nie specjalnie się udzielali politycznie , krążył z tego powodu nawet slogan „Poznaniacy – nie Polacy” . Trudno powiedzieć co było przyczyną. Osobiście myślę ,że wyszło zamiłowanie do spokojnego życia i spraw materialnych i zakodowane w genach poszanowanie prawa. Walka nie leży w wielkopolskiej naturze. Nasza walka to praca u podstaw i pomnażanie .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz