Wróciliśmy do domu .
Powrót nie wypadł ciekawie. Rodzinka zła na mnie ,na siebie , na
Ka. Bóg jeden wie dlaczego , zamiast cieszyć się narodzinami
pierwszego wnuka
Babcie skakały nade mną
i próbowały jakieś archaiczne przesądy mi wciskać , typu ,że
przez 6 tygodni mam leżeć i nie ruszać się z domu , pić herbatę
z mlekiem
( totalna bzdura ) ,
której nie cierpię, a jak już wyjdę , to najpierw mam iść do
kościoła a nie z dzieckiem na spacer itp. Nie dałam się w to
wrobić więc był pierwszy powód do awantur. Babcie uważały,że
one wiedzą lepiej a ja jestem młoda, głupia i niedoświadczona .
Na moje prośby o jakieś rozsądne uzasadnienie tych ich praktyk
odpowiadały ,że tak m a być. Nikt mnie podobnych bredni w
studium nie uczył . Nie wiedziałam czego nie powinnam lub co
powinnam , wiedziałam czego mnie uczono w szkole i tego się
trzymałam. I nie zamierzałam ustąpić. Wylazła moja paskudna
cecha charakteru: nie znosiłam i do dziś nie znoszę gdy ktoś
próbuje decydować za mnie i wtrąca się w moje sprawy. Następnym
powodem do awantur ,było imię , które postanowiliśmy nadać
małemu. Tu akurat ojciec stanął po naszej stronie i stwierdził
,że to nasze dziecko i my sami mamy o tym zadecydować. Oczywiście
fakt, że nauczona swoimi doświadczeniami z nazywaniem mnie z dwóch
imion postanowiłam nadać synowi tylko jedno znów wywołał
spięcie. Matka chodziła wściekła na nas dobre dwa tygodnie. Ale
na swoim postawiłam. Przeszło jej gdy trzeba urządzić chrzest.
Znowu próbowała się wtrącać we wszystko co robię. Nie słucham
żadnych „ światłych „ rad babć i ciotek. Z domu wyszłam
po dwóch tygodniach , jak tylko wygoiły mi się szwy i przestały
utrudniać chodzenie i od razu małego zabrałam na pierwszy, krótki
spacer . Poduszkę nazywaną u nas „deczką” do chrztu uszyła
mi nasza krawcowa z mojej sukienki pierwszokomunijnej. Zrobiła z
tego prawdziwe dzieło sztuki krawieckiej . Do dziś ją
przechowujemy , miała być dla wnuków ,ale czasy się zmieniły ,
chrzciny odbywają się kiedy dzieci mają już po 2, 3 i więcej
miesięcy i nikt nie okrywa już becików deczkami . Została więc
tylko na pamiątkę. Udało mi się też kupić mały bukiecik z
białych alpejskich fiołków , słownie 3 sztuki do przypięcia na
deczkę. Udało , bo i kwiaciarnie przeważnie świeciły pustkami .
Trafił się czasem jakiś goździk na drucie albo podwiędnięta
paprotka , a jeśli już się pojawiły gerbery to był prawdziwy
ewenement. Przyjęcie urządziłam bardzo skromne.Na obiad podałam pieczoną kaczkę
i biszkopt z kremem .Nie bardzo były możliwości , jeśli chodzi o
zaopatrzenie i nie bardzo bardzo było gdzie. Jak wszystkie przyjęcia
w latach 80-tych i to nasze odbyło się w domu. Mały przyszedł na
świat a o zamianie na pokoje rodzice nie chcieli słyszeć jak
można było przewidzieć , chociaż obiecali . Żeby było ciekawiej
daliśmy im nasze pieniądze z prezentu ślubnego na zakup
meblościanki , bo jakoś udało się załatwić wprost z fabryki w
Wolsztynie . Meblościanka zgodnie z zapewnieniami rodziców miała
stanąć w dużym pokoju i służyć nam kiedy się tam przeniesiemy
. Stanęła , owszem ( stoi tam do dziś dnia ) ale kiedy
wspomniałam o przeprowadzce posypały się na mnie wyzwiska ,
usłyszeliśmy kategoryczną odmowę i temat się skończył.
Oczywistym było ,że więcej o to nie poproszę . Te wszystkie
awantury choć dotyczyły również mojego męża zwykle działy się
pomiędzy rodzicami i mną . Ka zwykle przemilczał, tłumacząc mi
,że nie chce wchodzić pomiędzy nas . Rozumiałam to, ale trochę
miałam też i za złe,ze nie staje po mojej stronie choć powinien.
Chrzciny wypadły nam tydzień przed stanem wojennym ( ale o tym,że
coś takiego będzie , na naszej prowincji nikomu się nawet nie
śniło w najgorszych koszmarach ) .
Jak to z nami bywało i
jeszcze wiele razy bywać będzie , nic nie dzieje się normalnie,
tylko z różnymi przygodami. Próbowaliśmy załatwić jakąś
taksówkę ,żeby nas zawiozła o kościoła. Blisko wprawdzie , ale
jak tu dziecka do chrztu z fasonem nie zawieźć? Nic z tego .
Obeszliśmy wszystkie postoje w mieście. Właściciel jedynej ,
którą znaleźliśmy był pijany. Nie bardzo rozumiał co do niego
mówiliśmy. Wpadłam na pomysł ,żeby poprosić znajomego , który
dysponowała własnym pojazdem Zgodził się chętnie ale niestety.
W niedzielę , bardzo mroźną ( zima jakoś wcześnie w tym czasie
zawitała) , samochód kolegi odmówił współpracy nie odpalił i
już. Kiedy zbliżała się pora wyjścia do kościoła , a kolegi
nie było zdecydowaliśmy ,że jedziemy tradycyjnie wózkiem
.Opatuliłam małego kilkoma kocami , deczkę położyłam na
wierzchu a bukiecik kwiatów owinęłam w papier i włożyłam do
szmacianej torby na zakupy, żeby nie zmarzł i pojechaliśmy .
Koledze udało się uruchomić samochód pod koniec Mszy. Przyjechał
pod kościół dopiero kiedy mieliśmy wychodzić. W tej samej
Farze gdzie braliśmy ślub , małemu nadano imię i przyjęto go do
wspólnoty .Zgodnie z naszym życzeniem otrzymał jedno imię ,
które oznacza rządzącego ludem i ma dwóch św . patronów.
Sprawdziło się ; od dziecka wykazywał predyspozycje do rządzenia
a jeśli dodać do tego fakt ,że skorpion jest znakiem przywódców
, to wszystko wskazywało na to , że będzie silnym człowiekiem.
Na przyjęciu wszyscy zachowywali się , no powiedzmy poprawnie i w
miarę przyjaźnie. Nawet moja matka nie powiedziała tym razem nic
głupiego. Zaprosiła nawet teściową i szwagierkę na Wigilię.
Przez chwile znów łudziłam się ,że się ułoży. Następnego
dnia jednak było już wszystko jak zwykle czyli wrzaski i awantury.
Na razie jakoś się tym jeszcze nie przejmowałam zbyt mocno i
starałam nie tracić spokoju .Obydwoje nie mogliśmy
się doczekać kiedy znowu będziemy się kochać . Zalecany przez
lekarza zakaz współżycia przez 6 tygodni złamaliśmy po trzech .
Pod tym względem nic się nie zmieniło ,znów było nam dobrze a
powszechnie panujący pogląd ,że kobiety po porodzie tracą ochotę
na seks i czują się mniej atrakcyjne w moim przypadku okazał się
fikcją . Nic takiego miejsca nie miało , twierdzę nawet ,że było
dokładnie odwrotnie. Może właśnie dlatego ,że tak dobrze nam
się układały sprawy łóżkowe , nie odczuwaliśmy aż tak
dotkliwie konfliktu z rodzicami.
Po czasie nie dało się tego znosić , ale na razie najgorzej jeszcze nie było. Zajmowałam się małym i jak mogłam tak dbałam o męża.Wymyślałam przysmaki z tego co udało się dostać , a że wybór był mocno ograniczony to trzeba było się trochę postarać i ruszyć wyobraźnią . Umiejętności nabyte u babci teraz bardzo mi w tym pomagały , a poza tym po prostu to lubiłam.
Po czasie nie dało się tego znosić , ale na razie najgorzej jeszcze nie było. Zajmowałam się małym i jak mogłam tak dbałam o męża.Wymyślałam przysmaki z tego co udało się dostać , a że wybór był mocno ograniczony to trzeba było się trochę postarać i ruszyć wyobraźnią . Umiejętności nabyte u babci teraz bardzo mi w tym pomagały , a poza tym po prostu to lubiłam.
Wydawało się ,że kryzys
w Kraju nie może już być większy ,puste półki sklepowe , strajki , 21 stopień zasilania , kilometrowe kolejki po wszystko od pasty do zębów, i herbaty po meble, ubrania i sprzęt rtv, w tv propaganda sukcesu - jakby na ironię i mroźny początek zimy ... Tymczasem już kilka dni
później historia miała uderzyć w nas potężnie i zadać cios dla
wszystkich obywateli straszny . Im jednak potężniejsze ciosy
zadawała historia tym większa objawiła się w Narodzie wola ich
wytrzymania i zemsty . Nad Krajem zawisło widmo wojny domowej i na długie
miesiące rzuciło cień na naszą codzienność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz