wtorek, 23 października 2012

Rodzinnie cd


Wróciliśmy do domu . Powrót nie wypadł ciekawie. Rodzinka zła na mnie ,na siebie , na Ka. Bóg jeden wie dlaczego , zamiast cieszyć się narodzinami pierwszego wnuka
Babcie skakały nade mną i próbowały jakieś archaiczne przesądy mi wciskać , typu ,że przez 6 tygodni mam leżeć i nie ruszać się z domu , pić herbatę z mlekiem
( totalna bzdura ) , której nie cierpię, a jak już wyjdę , to najpierw mam iść do kościoła a nie z dzieckiem na spacer itp. Nie dałam się w to wrobić więc był pierwszy powód do awantur. Babcie uważały,że one wiedzą lepiej a ja jestem młoda, głupia i niedoświadczona . Na moje prośby o jakieś rozsądne uzasadnienie tych ich praktyk odpowiadały ,że tak m a być. Nikt mnie podobnych bredni w studium nie uczył . Nie wiedziałam czego nie powinnam lub co powinnam , wiedziałam czego mnie uczono w szkole i tego się trzymałam. I nie zamierzałam ustąpić. Wylazła moja paskudna cecha charakteru: nie znosiłam i do dziś nie znoszę gdy ktoś próbuje decydować za mnie i wtrąca się w moje sprawy. Następnym powodem do awantur ,było imię , które postanowiliśmy nadać małemu. Tu akurat ojciec stanął po naszej stronie i stwierdził ,że to nasze dziecko i my sami mamy o tym zadecydować. Oczywiście fakt, że nauczona swoimi doświadczeniami z nazywaniem mnie z dwóch imion postanowiłam nadać synowi tylko jedno znów wywołał spięcie. Matka chodziła wściekła na nas dobre dwa tygodnie. Ale na swoim postawiłam. Przeszło jej gdy trzeba urządzić chrzest. Znowu próbowała się wtrącać we wszystko co robię. Nie słucham żadnych  „ światłych „ rad babć i ciotek. Z domu wyszłam po dwóch tygodniach , jak tylko wygoiły mi się szwy i przestały utrudniać chodzenie i od razu małego zabrałam na pierwszy, krótki spacer . Poduszkę nazywaną u nas „deczką” do chrztu uszyła mi nasza krawcowa z mojej sukienki pierwszokomunijnej. Zrobiła z tego prawdziwe dzieło sztuki krawieckiej . Do dziś ją przechowujemy , miała być dla wnuków ,ale czasy się zmieniły , chrzciny odbywają się kiedy dzieci mają już po 2, 3 i więcej miesięcy i nikt nie okrywa już becików deczkami . Została więc tylko na pamiątkę. Udało mi się też kupić mały bukiecik z białych alpejskich fiołków , słownie 3 sztuki do przypięcia na deczkę. Udało , bo i kwiaciarnie przeważnie świeciły pustkami . Trafił się czasem jakiś goździk na drucie albo podwiędnięta paprotka , a jeśli już się pojawiły gerbery to był prawdziwy ewenement. Przyjęcie urządziłam bardzo skromne.Na obiad podałam  pieczoną kaczkę i biszkopt z kremem .Nie bardzo były możliwości , jeśli chodzi o zaopatrzenie i nie bardzo bardzo było gdzie. Jak wszystkie przyjęcia w latach 80-tych i to nasze odbyło się w domu. Mały przyszedł na świat a o zamianie na pokoje rodzice nie chcieli słyszeć jak można było przewidzieć , chociaż obiecali . Żeby było ciekawiej daliśmy im nasze pieniądze z prezentu ślubnego na zakup meblościanki , bo jakoś udało się załatwić wprost z fabryki w Wolsztynie . Meblościanka zgodnie z zapewnieniami rodziców miała stanąć w dużym pokoju i służyć nam kiedy się tam przeniesiemy . Stanęła , owszem ( stoi tam do dziś dnia ) ale kiedy wspomniałam o przeprowadzce posypały się na mnie wyzwiska , usłyszeliśmy kategoryczną odmowę i temat się skończył. Oczywistym było ,że więcej o to nie poproszę . Te wszystkie awantury choć dotyczyły również mojego męża zwykle działy się pomiędzy rodzicami i mną . Ka zwykle przemilczał, tłumacząc mi ,że nie chce wchodzić pomiędzy nas . Rozumiałam to, ale trochę miałam też i za złe,ze nie staje po mojej stronie choć powinien. Chrzciny wypadły nam tydzień przed stanem wojennym ( ale o tym,że coś takiego będzie , na naszej prowincji nikomu się nawet nie śniło w najgorszych koszmarach ) .
Jak to z nami bywało i jeszcze wiele razy bywać będzie , nic nie dzieje się normalnie, tylko z różnymi przygodami. Próbowaliśmy załatwić jakąś taksówkę ,żeby nas zawiozła o kościoła. Blisko wprawdzie , ale jak tu dziecka do chrztu z fasonem nie zawieźć? Nic z tego . Obeszliśmy wszystkie postoje w mieście. Właściciel jedynej , którą znaleźliśmy był pijany. Nie bardzo rozumiał co do niego mówiliśmy. Wpadłam na pomysł ,żeby poprosić znajomego , który dysponowała własnym pojazdem Zgodził się chętnie ale niestety. W niedzielę , bardzo mroźną ( zima jakoś wcześnie w tym czasie zawitała) , samochód kolegi odmówił współpracy nie odpalił i już. Kiedy zbliżała się pora wyjścia do kościoła , a kolegi nie było zdecydowaliśmy ,że jedziemy tradycyjnie wózkiem .Opatuliłam małego kilkoma kocami , deczkę położyłam na wierzchu a bukiecik kwiatów owinęłam w papier i włożyłam do szmacianej torby na zakupy, żeby nie zmarzł i pojechaliśmy . Koledze udało się uruchomić samochód pod koniec Mszy. Przyjechał pod kościół dopiero kiedy mieliśmy wychodzić. W tej samej Farze gdzie braliśmy ślub , małemu nadano imię i przyjęto go do wspólnoty .Zgodnie z naszym życzeniem otrzymał jedno imię , które oznacza rządzącego ludem i ma dwóch św . patronów. Sprawdziło się ; od dziecka wykazywał predyspozycje do rządzenia a jeśli dodać do tego fakt ,że skorpion jest znakiem przywódców , to wszystko wskazywało na to , że będzie silnym człowiekiem. Na przyjęciu wszyscy zachowywali się , no powiedzmy poprawnie i w miarę przyjaźnie. Nawet moja matka nie powiedziała tym razem nic głupiego. Zaprosiła nawet teściową i szwagierkę na Wigilię. Przez chwile znów łudziłam się ,że się ułoży. Następnego dnia jednak było już wszystko jak zwykle czyli wrzaski i awantury. Na razie jakoś się tym jeszcze nie przejmowałam zbyt mocno i starałam nie tracić spokoju .Obydwoje nie mogliśmy się doczekać kiedy znowu będziemy się kochać . Zalecany przez lekarza zakaz współżycia przez 6 tygodni złamaliśmy po trzech . Pod tym względem nic się nie zmieniło ,znów było nam dobrze a powszechnie panujący pogląd ,że kobiety po porodzie tracą ochotę na seks i czują się mniej atrakcyjne w moim przypadku okazał się fikcją . Nic takiego miejsca nie miało , twierdzę nawet ,że było dokładnie odwrotnie. Może właśnie dlatego ,że tak dobrze nam się układały sprawy łóżkowe , nie odczuwaliśmy aż tak dotkliwie konfliktu z rodzicami. 
Po czasie nie dało się tego znosić , ale na razie najgorzej jeszcze nie było. Zajmowałam się małym i jak mogłam tak dbałam o męża.Wymyślałam przysmaki z tego co udało się dostać , a że wybór był mocno ograniczony to trzeba było się trochę postarać i ruszyć wyobraźnią  . Umiejętności nabyte u babci teraz bardzo mi w tym pomagały , a poza tym po prostu to lubiłam.
Wydawało się ,że kryzys w Kraju nie może już być większy ,puste półki sklepowe , strajki , 21 stopień zasilania , kilometrowe kolejki po wszystko od pasty do zębów, i herbaty po meble, ubrania i sprzęt rtv,  w tv propaganda sukcesu - jakby na ironię i mroźny początek zimy ...  Tymczasem już kilka dni później historia miała uderzyć w nas potężnie i zadać cios dla wszystkich obywateli straszny . Im jednak potężniejsze ciosy zadawała historia tym większa objawiła się w Narodzie wola ich wytrzymania i zemsty . Nad Krajem zawisło widmo wojny domowej i na długie miesiące rzuciło cień na naszą codzienność. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz