Tego lata mieliśmy grzybową klęskę
urodzaju. Zaczęło się wcześnie , bo już na początku sierpnia.
Jak co roku do babci zjechała się rodzinka ,żeby pomóc w zwózce
drewna na opal , zrobienia zapasu węgla , wykonania mniejszych i
większych niezbędnych remontów i td. Przyjechał mój ojciec , wujek
Bronisław – jak zawsze sami i wujek Maurycy z żoną i synem .
Było gromadnie i wesoło.
Kiedyś się nad tym nie zastanawiałam
, ale jak sobie teraz o tym pomyślę , to nie mogę oprzeć się
przekonaniu, że chyba tylko jeden wujek Maurycy dobrze trafił gdy
chodzi o małżeństwo. Mój ojciec ; wiadomo . Wujek Bronisław –
trudno mi powiedzieć , zbyt mało miałam okazji widzieć ich razem
ale wiem jedno : żona rzadko z nim przyjeżdżała , rzadko też
pozwalała mu zabierać do babci córkę . Właściwie z tą rodziną
prawie nie było kontaktu. Wujek Maurycy przyjeżdżał najczęściej z
żoną , potem z żoną i synem. Rozmawiając , strasznie do siebie
krzyczeli – ktoś nie zorientowany mógłby pomyśleć ,że się
kłócą , ale okazywali sobie przywiązanie. Przytulali się do
siebie , chwytali za ręce , a w nocy, a często i rano żelazne
łóżko stojące w pokoju na babcinym strychu trzeszczało .
Babcia komentowała to niby oburzona „ stare konie nie mają co
robić tylko kulają się po łóżku, zarwie się niedługo ” ,
ale widziałam w kącikach jej ust akceptujący uśmiech..A ich miejskie , blokowe mieszkanie emanowało bardzo
przyjazną aurą , świadczącą o tym ,że w domu panuje harmonia i miłość.
A wracając do grzybów , to gdy tylko
wieść po wsi się rozniosła ,że już są , jak na zapalonych
grzybiarzy przystało zrobiliśmy kilka wypadów , przynosząc po
sporym koszyku. Po kilku dniach okazało się, że jeden koszyk nie
wystarcza , trzeba wziąć dwa i to duże. Po następnych kilku do
lasu ojciec i wujkowie zaczęli jeździć trabantem wujka Bronisława
i uzbierane kosze wysypywać wprost do bagażnika i wanny, która
ustawili na tylnym siedzeniu. A babcia, ciocia , kuzyn i ja
siedzieliśmy na ogródkowej ławeczce i obierałyśmy to wszystko ,
segregowałyśmy na te do zaprawy, i do suszenia. Co wieczór też
mieliśmy pyszną kolację , albo grzyby smażone w śmietanie , albo
panierowane sowy (kanie) , które w ogromnych ilościach rosły
nawet w parku . Opychaliśmy się grzybami bez opamiętania , a
babcia stwierdziła,że już na patelnię patrzeć nie może ale
następnego dnia sowy znów smażyła. Strych i szopka na drewno
zarzucone były suszącymi się grzybami. A zbieraliśmy tylko
najszlachetniejsze : prawdziwki, kozaki i czarne łebki. Było też
trochę maślaków i kurek. Do domu oprócz walizki z rzeczami
przywiozłam też ogromny karton słoików z grzybami smażonymi i
marynowanymi , wielki worek suszonych i drugi karton ze słoikami
pełnymi kompotów ,soków i galaretek z malin , jagód i jeżyn .
Jak nie trudno się domyślić krzty entuzjazmu ze strony matki i
choćby najmniejszej pochwały się za to nie doczekałam.
Wakacje u babci zawsze pozwalały mi
odetchnąć od awantur i poniżeń. Babcia była bardzo mądrą
osobą. Tego roku rozmawiałyśmy o wiele częściej i dłużej niż
zwykle ,przy wspólnej pracy w ogrodzie , chodzeniu do lasu na
jagody i grzyby , zbieraniu ziół , wyjazdach do kościoła i
po skromne zakupy , nadal uczyła mnie (od 10 roku życia) szyć ,
gotować , prowadzić dom. Jakoś tak w codziennych drobiazgach
przekazywała wiedzę o życiu , jakby chciała ze wszystkim zdążyć
nim odejdzie. Poza tym pozwała mi robić co tylko chcę; pisać ,
pracować w lesie przy wycince czeremchy , spotykać się z
koleżankami itd.
Raplutaż oczywiście zabierałam ze
sobą ( klucz od szafki również ). Babcia do raplutaża nie
chciała zaglądać , szanowała moje tajemnice a zresztą i tak
wiedziała o wszystkim z moich listów . O Ka powiedziałam jej
zaraz po przywitaniu. Patrzyła chwilę na zdjęcie i zaakceptowała
słowami " ten chłopak mi się podoba , trzymaj się go".
Dziś żałuję dwóch rzeczy; tego ,że nie zdążyłam jej
przedstawić Ka osobiście i nie spisywałam jej opowieści. Przed
wyjazdem do domu, babcia obdarowała mnie ponad trzystuletnim
starodrukiem . Książka już wówczas od ponad 150 lat była własnością naszej
rodziny , przekazywana z pokolenia na pokolenie . Nie mogłam dostać
wspanialszego prezentu..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz