Kończył się rok szkolny. Fakt ,że
ktoś okazuje mi jakieś zainteresowanie wprawia mnie z jendej strony
w zdziwienie , z drugiej w stan lekkiego, radosnego oszołomienia .
Jak to ?
Ja taka , nie nadająca się do niczego
szara mysz jestem obiektem zainteresowania ? Trudno mi było w to
uwierzyć. Nikt oczywiście o tym nie wie, na zewnątrz jak zwykle
zachowuję kamienny spokój. Co innego mój raplutaż, ten od
emocji aż wrze, nadal na jego kartki przelewam swoje emocje ,
myśli i oczekiwania. Na zewnątrz może tylko częściej się
uśmiecham., ale wciąż nieśmiało i z oporami. Z Ka spotykamy sie
na przerwach , a najczęściej popołudniami , albo na seansach MKF-u
, albo na wycieczkach rowerowych. Do MKF należy większość
uczniów LO. Karnet kosztuje 6,80 i uprawnia do 6 filmów w miesiącu.
Jest to dla nas wyjątkowa atrakcja , bo takie tytuły jak "Lot
nad kukułczym gniazdem " , San Babilla godzina 20 "
czy"Providence" dla ogółu są niedostępne , można je
zobaczyć jedynie na zamkniętych seansach klubów filmowych.
Atrakcja tym większa ,że na seanse zapraszani są krytycy filmowi,
aktorzy, reżyserzy - nawet sam pan Krzysztof Zanussi , twórcy
muzyki filmowej , organizowane są konkursy , w których nieodmiennie
wygrywa kolega z mat-fiz , zapalony miłośnik kina , nazywany przez
nas "Mistrzu" , obecnie profesor j.polskiego w technikum
elektronicznym. Na seansach siedzimy z Ka obok siebie , a potem w
drodze do domu dyskutujemy o filmach ,rozmawiamy o różnych sprawach
i pękamy ze śmiechu. Ja i spontaniczny śmiech – samej sobie nie
wierzę i uważam , że jest to co najmniej dziwne , a gdzieś tam
głęboko w mojej świadomości , świdruje jak bolący ząb-
uparta myśl ,ze to nie może trwać, zginie , przepadnie . Ale
moje „ coś mi mówi „ nic takiego nie podpowiada ani nie
pokazuje . Przeciwnie – jeśli chodzi o tę znajomość milczy
sobie dalej. Równie wesoło i spontanicznie jest w czasie
naszych rowerowych wycieczek ; nie kończące się rozmowy , do
których tematów nie brakuje nigdy i mnóstwo śmiechu. Ka odwiedza
mnie w domu, raz na wyraźne moje zaproszenie - potrzebuje jakiejś
książki . Potem ją odnosi . Może to zrobić w szkole , ale
właśnie zaczyna się coś między nami dziać , choć jeszcze
bardzo długo pozostaje nie nazwane . Kolejny raz ot tak sobie.
Siedzimy w niby moim pokoju za zamkniętymi drzwiami , ale kiedy
tylko matka wraca z pracy wchodzi do nas co chwile albo woła mnie
do kuchni. Sytuacja staje się dla mnie co najmniej dziwna. Wymagają
ode mnie nauki i podporządkowywania się różnym nakazom i zakazom
, a z drugiej strony nikt nie interesuje się tym co faktycznie robię
. W rezultacie mam nieograniczoną swobodę. Oczywiście powrót do
domu po 21 grozi awanturą , przyznanie się do tego ,że jestem
umówiona z chłopakiem sankcjami , ale kiedy w naszym domu nie było
awantur ? Jakoś mniej się tym przejmuję , rzadziej zdarza mi się
płakać w poduszkę, za to wyobraźnia podsuwa śmiały jak na moje
możliwości osiągnięcia sukcesu w sprawach męsko- damskich ciąg
dalszy. Oczywiście nadal wykańczają mnie psychicznie wszelkie
awantury i wyzwiska w domu , ale jakby mniej je rozpamiętuję.
Letnia pora sprzyja przyjemnościom, a wzajemne poznawanie się jest
czasem czarownym .To na razie ten etap ,kiedy chce się wiedzieć
jaki ktoś lubi kolor , co czyta , jakiej słucha muzyki , a oprócz tego trzyma się za ręce i patrzy w gwiazdy .
Tymczasem w szkole zaczyna się o nas
mówić. No może nie często , ale zaczyna się zauważać ,że
jesteśmy razem. Koleżanki są szczere do bólu , pytają mnie
wprost , dlaczego ja chodzę z takim mało atrakcyjnym chłopakiem ,
który się tak nieciekawie ubiera i nawet wzrostem mnie nie
przewyższa. I tu znów coś jakby mnie olśniło . Nie namyślając
się ani sekundy odpowiadam z jak zwykle nieprzeniknionym wyrazem
twarzy : " my ze sobą nie chodzimy, my jeździmy rowerami "
. Koleżanki dosłownie zatkało , jedna z nich , z którą nie
szczególnie się w szkole lubiłyśmy , po namyśle dorzuca uwagę
,że Ka ma jednak ładne oczy jak zauważyła. Noooo, ja też to
zauważyłam , ale w rozmowie z B i resztą paczki przemilczałam .
Kwitną bzy , kasztany i dzikie róże.
Z wycieczki na plantację głogu mamy piękne czarno- białe portrety , dziś
już mocno nadgryzione zębem czasu ( bo Ka robi również ładne
zdjęcia) i kilkanaście bajecznie kolorowych slaydów. Na wszystkich
jesteśmy , młodzi ,uśmiechnięci , przystojni. Bo tak naprawdę Ka
jest przystojny , to oczywiście kwestia gustu , ale tak jest . Jako
młody chłopak nie ma dzisiejszej klasy ani pewności siebie
człowieka sukcesu , nie stać go na eleganckie ubrania , a z natury
nie jest wysoki , zaledwie kilka centymetrów wyższy ode mnie, ale
faktycznie ma przepiękne ciemnobrązowe, ze złocistym odcieniem
oczy , które wyglądają jak gdyby były podświetlone od środka i
wyrazistą ich oprawę. Do dziś zachował bardzo proporcjonalna sylwetkę i
sprężyste , pewne ruchy , wtedy oboje mieliśmy też całkiem
sporo kilogramów mniej . Mimo ,że po latach przytył nadal trzyma
się prosto , chodzi szybko i sprężyście , pozostał mu też
ciepły , przyjemny dla ucha głos , mimo ponad 30 lat palenia
papierosów. W szkole cieszyliśmy się więc umiarkowanym
zainteresowaniem otoczenia . Prawdziwym obiektem zainteresowań są
inne pary . Moja przyjaciółka R , która poznała się ze swoim
chłopakiem na tej samej zabawie co my , a po kilku dniach już
wiadomo było ,że to wielka miłość od pierwszego wejrzenia . Oni
zresztą tego nie kryli i zostali szybko zaakceptowani nawet przez
grono profesorskie , co w końcu lat 70 -tych wcale takie oczywiste
nie było. I jak się okazało z upływem czasu , to o nich głównie
chodziło przy organizacji Andrzejek . Powszechną akceptacją
cieszy się jeszcze jedna para z klas o profilu ogólnym . Byli razem
już w kiedy my zaczynaliśmy naukę w LO i trwali wiernie przez 4
lata. Ich miłość jednak skończyła się tragicznie .Na dwa
miesiące przed maturami. Ona poszła z innym – podobno był nim
ksiądz, on popełnił samobójstwo; znaleziono go powieszonego w
pokoju hotelowym. Trudno powiedzieć co naprawdę było przyczyną ,
ale łączono te sytuacje ze sobą. Par licealnych w różnych
klasach z naszych roczników było więcej . Jest też i kilka
małżeństw . Kilaka się po latach rozpadło , w tym małżeństwo
siostry Ka , ale to zupełnie inna historia.
Nasze wycieczki rowerowe trwają. Rok
szkolny się kończy , dla mnie z e średnią ocen 4 , co w naszym
liceum jest bardzo dobrym osiągnięciem. W dwa tygodnie później
ja wyjechałam do babci , Ka pomagał mamie i siostrze w
przeprowadzce i podjął się pracy w zieleni miejskiej , jak to
robił w każde wakacje. Lato w Pińsku jak zawsze zapowiadało się
spokojne choć z nutką tęsknoty w tle , bo nie da się ukryć
brakowało mi spotkań z Ka ale w perspektywie była jesień a
wraz z nią miało przyjść wiele pięknych chwil . Tak czułam ,
choć „ moje coś mi mówi” wciąż milczało . Nie chwaliłam
się ( nadal zresztą tego nie robię , tylko nie liczni o tym
wiedzą ) tą zdolnością właściwie do ponad 20 lat , ale
nauczyłam się jej wierzyć. Nie raz ostrzegała mnie gdy miało
się coś złego wydarzyć lub coś nie udać; raz były to sprawy ważne innym razem
całkiem bez znaczenia., Czasem w ułamku sekundy , niby w błysku
flescha lub błyskawicy pokazywała jakieś przyszłe zdarzenie, choć
nigdy nie zdradzała czasu ani miejsca , innym znów razem
podsuwała jakieś przeczucie . Spokojna mogłam być kiedy nic nie
mówiła , bo to oznaczało ,że nie będzie źle , choć nie
koniecznie po mojej myśli , albo natychmiast.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz