poniedziałek, 25 czerwca 2012

My ze sobą nie chodzimy , my jeździmy rowerami


Kończył się rok szkolny. Fakt ,że ktoś okazuje mi jakieś zainteresowanie wprawia mnie z jendej strony w zdziwienie , z drugiej w stan lekkiego, radosnego oszołomienia . Jak to ?
Ja taka , nie nadająca się do niczego szara mysz jestem obiektem zainteresowania ? Trudno mi było w to uwierzyć. Nikt oczywiście o tym nie wie, na zewnątrz jak zwykle zachowuję kamienny spokój. Co innego mój raplutaż, ten od emocji aż wrze, nadal na jego kartki przelewam swoje emocje , myśli i oczekiwania. Na zewnątrz może tylko częściej się uśmiecham., ale wciąż nieśmiało i z oporami. Z Ka spotykamy sie na przerwach , a najczęściej popołudniami , albo na seansach MKF-u , albo na wycieczkach rowerowych. Do MKF należy większość uczniów LO. Karnet kosztuje 6,80 i uprawnia do 6 filmów w miesiącu. Jest to dla nas wyjątkowa atrakcja , bo takie tytuły jak "Lot nad kukułczym gniazdem " , San Babilla godzina 20 " czy"Providence" dla ogółu są niedostępne , można je zobaczyć jedynie na zamkniętych seansach klubów filmowych. Atrakcja tym większa ,że na seanse zapraszani są krytycy filmowi, aktorzy, reżyserzy - nawet sam pan Krzysztof Zanussi , twórcy muzyki filmowej , organizowane są konkursy , w których nieodmiennie wygrywa kolega z mat-fiz , zapalony miłośnik kina , nazywany przez nas "Mistrzu" , obecnie profesor j.polskiego w technikum elektronicznym. Na seansach siedzimy z Ka obok siebie , a potem w drodze do domu dyskutujemy o filmach ,rozmawiamy o różnych sprawach i pękamy ze śmiechu. Ja i spontaniczny śmiech – samej sobie nie wierzę i uważam , że jest to co najmniej dziwne , a gdzieś tam głęboko w mojej świadomości , świdruje jak bolący ząb- uparta myśl ,ze to nie może trwać, zginie , przepadnie . Ale moje „ coś mi mówi „ nic takiego nie podpowiada ani nie pokazuje . Przeciwnie – jeśli chodzi o tę znajomość milczy sobie dalej. Równie wesoło i spontanicznie jest w czasie naszych rowerowych wycieczek ; nie kończące się rozmowy , do których tematów nie brakuje nigdy i mnóstwo śmiechu. Ka odwiedza mnie w domu, raz na wyraźne moje zaproszenie - potrzebuje jakiejś książki . Potem ją odnosi . Może to zrobić w szkole , ale właśnie zaczyna się coś między nami dziać , choć jeszcze bardzo długo pozostaje nie nazwane . Kolejny raz ot tak sobie. Siedzimy w niby moim pokoju za zamkniętymi drzwiami , ale kiedy tylko matka wraca z pracy wchodzi do nas co chwile albo woła mnie do kuchni. Sytuacja staje się dla mnie co najmniej dziwna. Wymagają ode mnie nauki i podporządkowywania się różnym nakazom i zakazom , a z drugiej strony nikt nie interesuje się tym co faktycznie robię . W rezultacie mam nieograniczoną swobodę. Oczywiście powrót do domu po 21 grozi awanturą , przyznanie się do tego ,że jestem umówiona z chłopakiem sankcjami , ale kiedy w naszym domu nie było awantur ? Jakoś mniej się tym przejmuję , rzadziej zdarza mi się płakać w poduszkę, za to wyobraźnia podsuwa śmiały jak na moje możliwości osiągnięcia sukcesu w sprawach męsko- damskich ciąg dalszy. Oczywiście nadal wykańczają mnie psychicznie wszelkie awantury i wyzwiska w domu , ale jakby mniej je rozpamiętuję. Letnia pora sprzyja przyjemnościom, a wzajemne poznawanie się jest czasem czarownym .To na razie ten etap ,kiedy chce się wiedzieć jaki ktoś lubi kolor , co czyta , jakiej słucha muzyki  , a oprócz tego trzyma się za ręce i patrzy w gwiazdy .
Tymczasem w szkole zaczyna się o nas mówić. No może nie często , ale zaczyna się zauważać ,że jesteśmy razem. Koleżanki są szczere do bólu , pytają mnie wprost , dlaczego ja chodzę z takim mało atrakcyjnym chłopakiem , który się tak nieciekawie ubiera i nawet wzrostem mnie nie przewyższa. I tu znów coś jakby mnie olśniło . Nie namyślając się ani sekundy odpowiadam z jak zwykle nieprzeniknionym wyrazem twarzy : " my ze sobą nie chodzimy, my jeździmy rowerami " . Koleżanki dosłownie zatkało , jedna z nich , z którą nie szczególnie się w szkole lubiłyśmy , po namyśle dorzuca uwagę ,że Ka ma jednak ładne oczy jak zauważyła. Noooo, ja też to zauważyłam , ale w rozmowie z B i resztą paczki przemilczałam .
Kwitną bzy , kasztany i dzikie róże. Z wycieczki na plantację głogu mamy piękne czarno- białe portrety , dziś już mocno nadgryzione zębem czasu ( bo Ka robi również ładne zdjęcia) i kilkanaście bajecznie kolorowych slaydów. Na wszystkich jesteśmy , młodzi ,uśmiechnięci , przystojni. Bo tak naprawdę Ka jest przystojny , to oczywiście kwestia gustu , ale tak jest . Jako młody chłopak nie ma dzisiejszej klasy ani pewności siebie człowieka sukcesu , nie stać go na eleganckie ubrania , a z natury nie jest wysoki , zaledwie kilka centymetrów wyższy ode mnie, ale faktycznie ma przepiękne ciemnobrązowe, ze złocistym odcieniem oczy , które wyglądają jak gdyby były podświetlone od środka i wyrazistą ich oprawę. Do dziś zachował  bardzo proporcjonalna sylwetkę i sprężyste , pewne ruchy , wtedy oboje mieliśmy też całkiem sporo kilogramów mniej . Mimo ,że po latach przytył nadal trzyma się prosto , chodzi szybko i sprężyście , pozostał mu też ciepły , przyjemny dla ucha głos , mimo ponad 30 lat palenia papierosów. W szkole cieszyliśmy się więc umiarkowanym zainteresowaniem otoczenia . Prawdziwym obiektem zainteresowań są inne pary . Moja przyjaciółka R , która poznała się ze swoim chłopakiem na tej samej zabawie co my , a po kilku dniach już wiadomo było ,że to wielka miłość od pierwszego wejrzenia . Oni zresztą tego nie kryli i zostali szybko zaakceptowani nawet przez grono profesorskie , co w końcu lat 70 -tych wcale takie oczywiste nie było. I jak się okazało z upływem czasu , to o nich głównie chodziło przy organizacji Andrzejek . Powszechną akceptacją cieszy się jeszcze jedna para z klas o profilu ogólnym . Byli razem już w kiedy my zaczynaliśmy naukę w LO i trwali wiernie przez 4 lata. Ich miłość jednak skończyła się tragicznie .Na dwa miesiące przed maturami. Ona poszła z innym – podobno był nim ksiądz, on popełnił samobójstwo; znaleziono go powieszonego w pokoju hotelowym. Trudno powiedzieć co naprawdę było przyczyną , ale łączono te sytuacje ze sobą. Par licealnych w różnych klasach z naszych roczników było więcej . Jest też i kilka małżeństw . Kilaka się po latach rozpadło , w tym małżeństwo siostry Ka , ale to zupełnie inna historia.
Nasze wycieczki rowerowe trwają. Rok szkolny się kończy , dla mnie z e średnią ocen 4 , co w naszym liceum jest bardzo dobrym osiągnięciem. W dwa tygodnie później ja wyjechałam do babci , Ka pomagał mamie i siostrze w przeprowadzce i podjął się pracy w zieleni miejskiej , jak to robił w każde wakacje. Lato w Pińsku jak zawsze zapowiadało się spokojne choć z nutką tęsknoty w tle , bo nie da się ukryć brakowało mi spotkań z Ka ale w perspektywie była jesień a wraz z nią miało przyjść wiele pięknych chwil . Tak czułam , choć „ moje coś mi mówi” wciąż milczało . Nie chwaliłam się ( nadal zresztą tego nie robię , tylko nie liczni o tym wiedzą ) tą zdolnością właściwie do ponad 20 lat , ale nauczyłam się jej wierzyć. Nie raz ostrzegała mnie gdy miało się coś złego wydarzyć lub coś nie udać; raz były to sprawy ważne innym razem całkiem bez znaczenia., Czasem w ułamku sekundy , niby w błysku flescha lub błyskawicy pokazywała jakieś przyszłe zdarzenie, choć nigdy nie zdradzała czasu ani miejsca , innym znów razem podsuwała jakieś przeczucie . Spokojna mogłam być kiedy nic nie mówiła , bo to oznaczało ,że nie będzie źle , choć nie koniecznie po mojej myśli , albo natychmiast.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz