Latem wyjechaliśmy w
Bieszczady. Mimo 26- godzinnej podróży odpoczęliśmy wspaniale , z
dala od wszelkich awantur rodzinnych. Mieszkaliśmy u znajomych
poznanych przez Ka w czasie jego wyjazdu w październiku w Prełukach
, blisko stacji kolejki wąskotorowej. Nasi gospodarze mieli troje
dzieci w wieku naszych więc było wesoło. Dużo chodziliśmy po
szlakach , kąpaliśmy się w strumieniu ,wieczorami paliliśmy
ogniska , zwiedzaliśmy cerkiewki ,rozmawialiśmy ze znajomymi ,
pomagaliśmy im w gospodarstwie itd. Świat i sposób myślenia
zupełnie inny niż w naszym regionie. Wracaliśmy wypoczęci.
Niestety , czekała nas znana nam sytuacja, czyli awantury i
wyzwiska. Do dziś nie umiem i nie umiałam też w czasie kiedy to
wszystko się działo sprecyzować powodów tych wszystkich awantur.
Powodem stawało się właściwie wszystko. Nawet postawione krzywo
buty , sposób rozpalania w piecu , sposób ubierania ...
Jak wspomniałam dobra
wiadomość przyszła pod koniec roku. " Góra" wyraziła
zgodę na zamieszkanie w pokojach gościnnych . Do realizacji doszło
jednak dopiero za parę miesięcy. Nikomu oprócz nas się nie
spieszyło , a i kłopoty z zaopatrzeniem w materiały do remontów
też swoje robiły. Mniej - więcej na wiosnę przystąpiono do prac
adaptacyjnych. Ciągnęły się do następnej wiosny , a my żyliśmy
nadzieją na jako taki spokój . W tym czasie nadal wybuchały
awantury. Po raz drugi doszło do tego,że nie rozmawialiśmy z
rodzicami przez kilka miesięcy . Dziadkowie nas – dyskredytują
jak tylko mogą , nie licząc się z tym ,że chłopcy na to patrzą
i choć mali to jednak coś rozumieją i zapamiętują . Zapewne pod
wpływem matki i jej nieustającego jątrzenia złość udzieliła
się i ojcu . Nie rozumiałam tego i nie rozumiem do dziś , zwykle
kiedy matki nie było w pobliżu z ojcem wcale nie źle się
rozumieliśmy . Wtedy nie miałam ani sił ani nastroju ,żeby z nim
o tym porozmawiać . Matka zawsze miała na ojca wpływ , a wtedy ,
w pierwszych latach naszego małżeństwa wyjątkowo zły. Nie wiele
mogłam na to poradzić . Kiedy zresztą było inaczej ? Wyczyny
matki zaczęły przybierać często formy kuriozalne. Któregoś
dnia, nie pamiętam już o co poszło; przyjechała z pracy , weszła
do domu i nim jeszcze do końca zamknęła drzwi zaczęła coś
wykrzykiwać,coś tam odpowiedziałam i wtedy matka zapała stojące
w przedpokoju buty Ka i wyrzuciła je przez okno. Moja reakcja była
natychmiastowa. Złapałam buty matki i wyrzucam je przez drugie
okno, bez jednego słowa, ale w "środku " aż się
trzęsłam z tłumionej furii. Sąsiedzi musieli mieć nie zły ubaw
oglądając lecące z pierwszego piętra buty. Ka po swoje poszedł,
matka nie. Następnego dnia buty matki stały na wycieraczce. Musiał
je przynieść któryś ze sąsiadów. Nawet mnie to nie ruszyło ,
przeżyłam już gorsze rzeczy, związane z zachowaniem matki. Latem
po raz drugi wyjechaliśmy w Bieszczady. Chociaż dwa krótkie
tygodnie odetchnęliśmy od domowej atmosfery. Byłoby jednak zbyt
pięknie gdyby wszystko szło gładko. Kiedy czekaliśmy na pociąg
powrotny , na peronie w Zagórzu jakiś młodzieniec ukradł jeden z
naszych plecaków. Plecaki stały przed nami na peronie , obok nasze
dzieci . Pilnowaliśmy i dzieci i dobytku , a jednak znalazł się
złodziej. Widziałam moment jak zabierał nasz plecak i zaczał
uciekać. Krzyknęłam tylko do Ka " pilnuj dzieci" i
rzuciłam się za złodziejem w pogoń. Goniłam go dobre 200m , ale
udało mi się wyrwać mu plecak i tym samym odzyskać naszą
własność. Niby nic cennego w nim nie było , tylko ubrania ,kilka
pamiątek z wyjazdu i aparat fotograficzny , ale byłoby mi szkoda to
stracić. Pozostali podróżni tylko się przyglądali , a może po
prostu zajęci swoimi sprawami zajścia nawet nie zauważyli. Kiedy
wróciłam z plecakiem do moich ,dopiero teraz dotarło do Ka co się
działo. Nie widział momentu kradzieży. Nakrzyczał na mnie ,że
nie powinnam takich rzeczy robić , bo mógł mnie złodziej
zaatakować. No prawda , rozsądne to to nie było , ale zanim
wytłumaczyłabym Ka o co chodzi , albo zawołała o pomoc , złodziej
zdążył by uciec. Na jesieni skończył się pierwszy etap prac
adaptacyjnych w zakładzie Ka. Wstawiono w końcu drzwi dzielące
kondygnacje Następne prace zaczną się znów na wiosnę , teraz
będą przebudowane ścianki , tak żeby z czterech pokoi powstały
dwa mieszkania z małymi łazienkami. Cierpliwie czekaliśmy i
kupowaliśmy co tylko się dało ,żeby mieć z czym zacząć.
Załatwiliśmy sobie książeczkę MM czyli kredyt dla młodych
małżeństw. Nie pamiętam dokładnie jak się to spłacało , wiem
,że można to było wykorzystać przez dwa lata , a przy zakupie
wpłacać 5% wartości towaru. Kolejny raz też udało się Ka
uniknąć wojska . Drugie dziecko więc tym bardziej uznano
odroczenie za uzasadnione. Ka miał się zgłosić dopiero w wieku 24
lat po wypis do rezerwy. Bez krętactw i kombinacji ominęła mojego
męża służba wojskowa. Mamy się z czego cieszyć. Połowa mojej
rodziny ze strony ojca to wojskowi , ale ja miałam do wojska uraz.
Kilka lat wcześniej trzech moich kolegów znanych mi z miejsca gdzie
jeździłam na wakacje do babci, zginęło w wojsku , czwarty ,żeby
uniknąć służby rzucił się pod pociąg. Cieszył się i mężuś
, bo wciąż twierdził, że do wojska się nie nadaje. Fakt , mąż
jest bardzo silną osobowością i indywidualistą . Tacy ludzie nie
poddają się rozkazom . O ile ich służba pod komendą nie zniszczy
, to raczej sami zostają dowódcami.
Młodszy synek nadal nie
mówił , choć rozumiał wszystko i potrafił pokazać o co mu
chodzi. Starszy zaczął zadawać pytania. Nie nadążaliśmy
odpowiadać. Kolejna zima minęła i wreszcie , wiosną roku 1985 ,
a konkretnie w Wielki Piątek Ka przyszedł z pracy i położył
przede mną na stole klucz do naszego nowego mieszkania, a właściwie
do czegoś z czego mieszkanie trzeba zrobić. Bo jedyne co zrobiono ,
to wyprowadzono piony do wanny ,umywalki i zlewu oraz dwa pokoje
połączono w jedno mieszkanie za pomocą dobudowanej ścianki i
wstawienia drzwi. Całość miała 32m i składała się z czterech
pomieszczeń , jednego przeznaczonego na kuchnię , drugiego na pokój
, trzeciego na łazienkę i czwartego na mały przedpokoik , który
powstał po wybudowaniu ścianki. Ubikacja była osobno. Trzeba wyjść
na hol. Po czasie okazało się to nawet przydatne , bo tylko my z
tego korzystaliśmy i dzięki temu zyskaliśmy dodatkowe metry.
Resztę musieliśmy zrobić sami. Kupić zlew, umywalkę , wannę ,
wymalować ściany i w ogóle zagospodarować te nasze metry. Z
powodu braków w zaopatrzeniu stanęło przed nami zadanie nie łatwe
, ale i tak było to jedno z najradośniejszych zdarzeń w naszym
życiu. Kilka dni później młodszy synek nagle zaczął mówić.
Tak po prostu , od razu poprawnie , całymi zdaniami.
Ojej! Przeprowadźcie się w końcu na swoje, bo już nie wytrzymuję! ;))) Jak możesz trzymać mnie w takim napięciu? ;)))
OdpowiedzUsuńNie tak prędko , jeszcze kawał remontu przed nami.
OdpowiedzUsuń;)))
OdpowiedzUsuń