Miejsce zamieszkania na
terenie zakładu pracy , chociaż małe okazało się nie takie złe.
Ka dostał dawny szyb od windy do przechowywania narzędzi ,który
przy okazji wykorzystywaliśmy jako piwnicę, dzieci miały świetny
i bezpieczny - bo po 15.00 zamykany plac zabaw , a ja nawet 12m2
ogródka , który mieścił się za boksem do opału - dotąd
pracownicy sadzili tam sobie pomidory. Kiedy się wprowadziliśmy,
odstąpili nam ten kawałek ziemi. Plac zabaw synowie wspominają do
dziś.
Z początku głupio się
czułam mieszkając w takim miejscu , wydawało mi się,że nasza
obecność tam może wszystkim przeszkadzać ale po kilku tygodniach
przywykłam.
Nowe mieszkanie miało to
do siebie ,że było często odwiedzane. Drzwi się u nas nie
zamykały : znajomi , teściowa, ciotki , kuzynki itd. Zaraz po
wprowadzeniu się założyłam coś w rodzaju księgi pamiątkowej.
Zapisywałam w niej wszystkie ważne dla nas zdarzenia i rocznice ,
wklejałam zdjęcia i pamiątki związane z wydarzeniami, pierwsze
rysunki dzieci , pocztówki i bilety z miejsc , które zwiedzaliśmy
, notatki z wyjazdów, itd. Księgę prowadziłam długo, bo do roku
1998 .Właściwie nie wiem dlaczego zaprzestałam, po części z
braku czasu . Do księgi wpisywali się też goście. Tkwiła we
mnie jakaś żyłka historyka - pisarza, bo przecież to też kawałek
historii . A małe jej, pojedyncze fragmenty składają się przecież
na tę wielką . Tak poza tym ,że często bywali u nas goście ,
żyliśmy spokojnie. Ka pracował nadal w dyżurach, ja opiekowałam
się dziećmi , gotowałam i dbałam o mieszkanie , dzieci się
bawiły się i uczyły . Wieczorami na zmianę czytaliśmy im różne
książki. Najbardziej lubili wyprawy Tomka Wilmowskiego. Zaczęłam
żałować ,że zniszczyłam swoją własną książkę dla dzieci ,
którą napisałam w szkole . Mogłabym im ją teraz czytać.
Spaliłam wszystkie moje opowiadania , raplutaż i tę książeczkę,
po tym jak matka zaczęła zaglądać do naszych szaf, a potem
opowiadać znajomym czego to ja nie napisałam. To bylo krótko po
urodzeniu się naszego pierwszego synka. Szkoda ,że nie zapanowałam
wtedy nad emocjami i tak zareagowałam. Wiedliśmy spokojną
egzystencję , nazywaną przez propagandę „małą stabilizacją”
. „Telewizor,meble … To standardu brakowało nam tylko małego
fiata . Na auta jednak , jakie by ono nie było pracowało się
kilkanaście , a czasem i kilkadziesiąt lat .
Któregoś jesiennego dnia
przy okazji robienia zakupów trafiłam na dostawę pralek
automatycznych . Stały w sklepie aż dwie –radzieckie „wiatki”
z kartką ,że zakup tylko na kredyt dla młodych małżeństw.
Weszłam , spytałam grzecznie czy mogę kupić i wyjęłam
książeczkę MM. Nie mogę , bo muszę mieć przynajmniej dwoje
dzieci. Pani ekspedientka nawet nie spytała czy mam, od razu mówi
–„nie” i nie wierzy, kiedy odpowiadam że mam .Żąda
pokazania dowodu osobistego. Oglądała zapis długi i wnikliwie (
nie wiem , może myślała,że sfałszowałam wpis, albo posługuję
się nie swoim dowodem ?) i zła na mnie - nie wiadomo czemu ,
sprzedała mi w końcu tę te pralkę. Braki w zaopatrzeniu w pewnym
momencie były tak wielkie,ze nawet towar , który można było kupić
na kredyty dla młodych małżeństw limitowano . Kiedy już zaczęło
się towaru pojawiać więcej nikt nie wpadł na pomysł,żeby to
ograniczenie cofnąć , stąd wymóg posiadania dwojga dzieci .
Znów musieliśmy
kombinować żeby pralkę przewieźć do nas i i zataszczyć na
górę , co nie było takie proste bo wiatki swoje ważyły . Wózek
dziecięcy w tym przypadku odpadał . Wróciłam do domu dumna z
siebie,że udało mi się takiego zakupu dokonać. Jak zwykle
pomogły układy ojca , załatwił nam
jakiegoś służbowego
żuka do przewiezienia pralki. Firmy transportowe , taksówki
bagażowe i firmy obsługujące przeprowadzki miały dopiero powstać
. Póki co , trzeba było sobie radzić we własnym zakresie.
Mieliśmy więc już mocno
ułatwione życie . Koniec prania w rękach. Mniej - więcej w tym
samym czasie odkupiliśmy od znajomych chłodziarkę na freon. Miała
już jakieś 15 lat , ale
działała a jak przestawała działać , co zdarzało się raz na
kilka miesięcy odwracaliśmy ją do góry nogami i znów działa.
Mebli nadal nie mieliśmy , zastawy stołowej i innych kuchennych
drobiazgów na razie wystarczało. Reszty zamierzaliśmy się
dorobić – nie spieszyło nam się , uznaliśmy ,że na wszystko
przyjdzie czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz