sobota, 15 września 2012

Egzaminy cd


Zbliżał się termin obrony prac. Przeczytałam ponownie wszystkie opracowania , na podstawie których ją napisałam. Praca czekała już przepisana na maszynie i oprawiona . Dwa egzemplarze w rękach komisji, trzeci w moim biurku. Egzamin wyznaczono pod koniec maja na 16.30. Wychodząc , minęłam w drzwiach z matkę. Właśnie wracała do domu , wyjątkowo wcześnie jak na nią i dziwnie przyjaźnie usposobiona. Nawet zapytała mnie o samopoczucie przed egzaminem. Odpowiedziałam ,że umiem i dam sobie radę bez problemu, w końcu to mój ulubiony przedmiot . Oczywiście musiała mi dowalić.   A jak nie zdasz ?  spytała. Nie ma jak to wsparcie ze strony rodziny.   „To obetnę łeb na łyso”- powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami i w tym momencie byłam gotowa to zrobić.
Prac maturalnych z historii miały bronić 4 osoby , w tym kolega , którego wszyscy w szkole uważali za lepszego a przynajmniej równego mi w tym przedmiocie . Zdawaliśmy alfabetycznie, on pierwszy , ja następna , potem jeszcze dwie dziewczyny z klas ogólnych z francuskim. Trwało to dość długo , trzeba było odpowiedzieć na 10 pytań , był czas na ich przygotowanie , dodatkowe pytania i rozmowę z komisją . W komisji był dyrektor, dwoje profesorów uczących historii i wychowawca klasy jako obserwator. . Kilka godzin wcześniej moja przyjaciółka E broniła pracy z biologii z rewelacyjnym wynikiem o czym wychowawca zdążył mi już powiedzieć zanim zaczął się egzamin. Wreszcie kolega M. wyszedł , zadowolony z siebie i nic dziwnego , odpowiedział na prawie wszystkie pytania ale jak wszyscy musiał czekać do końca na ogłoszenie wyników. Moja kolej.
Profesor uczący przeczytał temat pracy i regulamin. W komisji był jeden profesor, którego bardzo nie lubiłam - były wychowawca Ka ,nazywany w szkole „Panem Od Prac Ręcznych” .Miałam z nim do czynienia tylko kilka razy , kiedy przychodził na zastępstwa ale polubić nie zdołałam i teraz to jego obecność sprawiła ,że czułam tremę. To on zaczął zadawać pytania. Nie potrzeba mi było czasu na przygotowania . Odpowiadałam natychmiast i wyczerpująco. Szóste pytanie padło na temat rzadko w publikacjach poruszany, zatrudniania przez polskich królów piratów i początki powstawania portów wojennych. Odpowiedziałam bez zastanowienia i na to , wymieniałam nazwiska i warunki umów. Ten nielubiany przeze mnie Pan Od Prac Ręcznych pierwszy przerwał egzamin.  „ proszę państwa , ja uważam ,że powinniśmy zakończyć egzamin ,tu już nie mamy o co pytać”. Nie powiem , na chwilę ,zrobiło mi się ciemno przed oczami z przerażenia ; brak wiary we własne siły robił ze mną co tylko chciał.. Dyrektor się z nim zgodził gratulując od razu wiedzy , pozwolili mi wyjść. Wychowawca i profesor historii dosłownie puchli z dumy .
Pozostało czekać na wyniki. Następne dwie obrony trwały długo. W końcu zawołali nas do sali na ogłoszenie . Pracę kolegi M. Ocenili na bdd i jako wyczerpującą i spełniającą wymagania w zakresie wiedzy na poziomie szkoły średniej. Moją na bdb i jako szeroko wykraczającą poza zakres wiedzy wymagany w liceum o profilu humanistycznym. Zdecydowanie słabiej wypadły dwie pozostałe.
Dyrektor pogratulował mi po raz drugi , wychowawca i historyk również i z radości obaj potraktowali nawet jakimś –„misiem” .Na kilka dni stałam się legendą szkoły. Wszyscy mówili o tym jak to rozłożyłam komisję egzaminacyjną i jak to chwalą mnie po klasach profesorowie. Dziwnie się z tym czułam , po części nie dowierzałam ,że chodzi o mnie. Paradoksalnie to kolega M. Robi obecnie karierę naukową na uniwersytecie i jako w-ce dyrektor muzeum archeologicznego. Kiedy wyszłam ze szkoły Ka siedział na schodach przed szkołą. Czekał tak na mnie od dobrych dwóch godzin. Rodziców w domu nie zastaliśmy. Dopiero późnym wieczorem gdy wrócili matka podejrzliwie spoglądała na moją głowę i ni to pytając ni stwierdzając rzuciła niepewnie jedno słowo „ zdałaś ?!” Zapewne spodziewała się zobaczyć mnie z łbem ogolonym na łyso .
Czekał mnie jeszcze jeden , ostatni już egzamin z PNOS-u i inne niż dotąd wakacje. Pnos zdałam również na 5 jakieś dwa czy trzy dni później. Jachu – profesor historii uśmiechał się do mnie przez cały egzamin co wprawiało mnie w zakłopotanie ale na wynik jakoś znacząco nie wpłynęło. Po egzaminie pogratulował raz jeszcze historii. I tyle , kolejny etap mojego życia dobiegł końca. Odtąd czekały inne wakacje a po nich inne obowiązki , inny styl nauki , w perspektywie praca i układanie sobie dorosłego życia. Zobaczyłam nad sobą cień tej nowej odpowiedzialności. Perspektywy na przyszłość nie zapowiadały się dobrze, kryzys postępował , ale wtedy wcale to do mnie nie docierało. Zaprzątały mnie egzaminy i żałoba po babci. W raplutażu oprócz notatek o przebiegu matur nie wiele więcej pisałam . Częściej pojawiało się teraz słowo pustka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz