W
poniedziałek , dokładnie dzień po pogrzebie wypadł termin
pierwszego z egzaminów maturalnych – pisemnego z j. Polskiego.
Wśród
tematów trafił się jeden wymarzony dla mnie- powiązanie
literatury z historią – „Polaków portret własny”. Napisałam
na 3 . Mój wychowawca i polonista w jednej osobie nie mógł tego
zrozumieć , wiedział przecież na co mnie stać, namawiał na
poprawkę . Tym razem powiedziałam prawdę ,że nie czuję się na
siłach i dlaczego. Wiedziałam ,że mogę tę ocenę poprawić ,
znałam swoje możliwości i potrafiłam ocenić stan swojej wiedzy
jednak nie byłam w stanie w żaden sposób zmobilizować sił ,żeby
powalczyć o więcej.
Po
pisemnym z matematyki nie spodziewałam się więcej. Też zdałam na
3. Zważywszy ,że matematyka nie była nigdy moją mocną stroną a
na dodatek na skutek jakiejś pomyłkowej zamiany trafiły nam się
zadania przeznaczone dla klas matematyczno- fizycznych i tak poszło
mi nie źle i mogłam być zadowolona. Kiedy okazało się już po
otwarciu kopert ,ze zadania zostały zamienione padł na nas blady
strach . Nie mniej przerażony był dyrektor i grono profesorskie.
Próbowali coś odkręcać , gdzieś dzwonili , egzamin kilkanaście
minut się opóźnił , ale odwrotu nie było. Odgórna decyzja była
taka ,że mamy pisać tak jak nam przypadło. Czwarta b wyszła po
godzinie , zadowolona z życia , bo co to dla takich ścisłych
umysłów rozwiązać zadanie dla humanistów? Pomógł Beny –
nasz groźny dyrektor . Podrzucił kilka ściąg ze sposobami jak
wyprowadzić wzory , dalej już poszło. Było nawet kilka piątek na
koniec. Moje świadectwo maturalne wygląda więc tak sobie.
Przynajmniej j. Polski. Z przedmiotu jako takiego bdb. Z egzaminu
maturalnego dostateczny , historia i PNOS bardzo dobre .Przedmioty
poza egzaminami czwórki i piątki.
Ka
dojeżdżał do szkoły i popołudniami pracował w fabryce . Był
tym już tak zmęczony ,że któregoś dnia zasnął w pociągu ,
przespał naszą stację i obudził się dopiero 50km dalej. W dni
kiedy nie pracował przychodził do mnie. Siedzieliśmy w moim
pokoju i słuchaliśmy płyt, stres i ból po starcie babci
odreagowuję przy ciężkim symfonicznym rocku czym bardziej
wkurzałam rodziców niż muzyką klasyczną. Jeśli była pogoda
jeździliśmy rowerami po okolicy.
Ja
powtarzałam materiał do kolejnych egzaminów, zdawałam pisemne
, ojciec z braćmi likwidował mieszkanie po babci. Chciałam przy
tym być , ale wiadomo, terminów pogodzić się nie dało .
Kiedy wrócił stamtąd po tygodniu , przywiózł tylko kilka
drobiazgów: cukierniczkę , wazonik, miseczkę z bawarskiej
porcelany , jakąś pościel – takie drobiazgi. Obiecanych obrączek
nie dostałam .Odważyłam się o to zapytać. Wrzasnął na mnie ,
że jak ja śmiem się o babci obrączki upominać i ,że zabrali je
wujowie. Tego mi było za wiele , zabolało tak bardzo ,że tym razem
to ja urządziłam awanturę. Strasznie nawrzeszczałam jak chyba
nigdy dotąd ,że nie szanują własnego słowa i łamią obietnice
złożone babci. Może coś dotarło , bo ojciec na koniec stwierdził
,że skoro aż tak ich chcę to odkupi je od braci. Zapowiedziałam
,że jeśli kiedykolwiek dowiem się , że to zrobił utopię je w
jeziorze. O „skorupach” nawet nie pamiętam. Po raz kolejny za
sprawą rodziców mój świat się rozpadł. Tym razem nawet nie mam
dokąd uciec , choćby tylko myślami. Jak jeszcze nigdy dotarło do
mnie jak bardzo jestem pozbawiona wsparcia najbliższej rodziny i
pozostawiona sama sobie. To było gorsze nawet niż moment kiedy
usłyszałam od matki ,że powinno mnie nie być na tym świecie.
Nawet Ka był tym wstrząśnięty kiedy opowiedziałam mu o sprawie
z obrączkami i o tym dlaczego tyle dla mnie znaczą. Nie materialnie
, bo obie były bardzo skromne, ale jako ważna dla mnie pamiątka.
Po tym jak wykrzyczałam ojcu swój żal nie miałam już na nic sił.
Nawet płakać , ale od tego momentu rósł we mnie bunt , który na
razie próbowałam zagłuszyć głośną muzyką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz