poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Popularne (y, a) słowo klucz


Jak wspomniałam pracowicie budowany socjalizm zaczął się walić. Pierwsze symptomy nie wyglądały groźnie a propaganda pezetpeerowska tłumaczyła nam ,że to „przejściowe trudności” . Tu zabrakło materiałów do budowy bloków , tam wydłużył się czas jakiejś inwestycji z przyczyn obiektywnych , w jakimś sklepie czegoś zabrakło , bo zawiedli dostawcy/ Niby nic takiego . I sekretarz jechał z gospodarską wizytą , dla nie poznaki pomalowano trawnik na zielono albo do zakładowego sklepiku rzucono kiełbasę zwyczajną i rajstopy w ilości hurtowej . Tkaczkom z Łodzi wręczono upominki w postaci rajstop i po goździku na drucie z okazji ich święta . Lata 1979 i 80 były latami wielkiej fikcji i pozoranctwa. Tymczasem w sklepach zaczynały się poważne braki w zaopatrzeniu . Wciąż coś jeszcze na półkach leżało, ale wybór był skromny , a za co bardziej pożądanymi towarami zaczęły się ustawiać coraz dłuższe kolejki. Najpierw w sklepach mięsnych , potem kolejno w spożywczych i przemysłowych . O szynce, kawie, wacie , czy pomarańczach można było pomarzyć albo wystać je w kolejkach . Ludzie klęli w żywe kamienie, narzekali i psioczyli , ale jednocześnie uczyli się sobie radzić. Powstały niezliczone patenty jak zrobić coś z niczego, wykorzystać nawet najmniejszy kawałek mydła , zrobić obiad z konserwy tyrolskiej , rozwinął się handel wymienny – parówki za receptę na watę , jajka za papier toaletowy , kwitły usługi naprawcze typu repasacja pończoch i rajstop czy regeneracja baterii , szyło się po domach spódnice z męskich chustek do nosa lub tetrowych pieluch , do wizytowej sukni zakładało wiązane półbuty.. Piekło się ciasto z resztek pozostałych po innym cieście , pędziło bimber w samowarach a działkowicze bardziej niż zazwyczaj dbali o swoje uprawy. Sama mam dość pokaźny zbiór różnych przepisów na kryzysowe potrawy i drugi z różnymi dobrymi radami na różne „kryzysowe zarazy” . Już nie raz chciałam to wyrzucić , ale pomyślałam ,że to będzie nie zły dokument historyczny , swoisty znak tamtego czasu. I kto wie, może za lat 20 ,30 ,40 nastoletnie pokolenie moich praprawnucząt odnajdzie ten zbiorek w przepaścistych szufladach i nie źle się uśmieje czytając.?
Raz po raz zaczęły się też kilkugodzinne wyłączenia prądu . Na razie jeszcze nie tak znów częste ale wzrósł popyt na świece, które w szybkim czasie również stały się dobrem pożądanym i na swój sposób luksusowym. Władze tłumaczyły to pracami konserwacyjnymi i , zwiększonym zapotrzebowaniem na energię spowodowanym zwiększoną produkcją przemysłową ( w myśl propagandy byliśmy przecież przemysłowa potęgą ) i nie pamiętam czym jeszcze. A prawda jednak była inna . System okazał się nie wydolny a ówczesne władze za nic nie chciały się do tego przyznać. Oficjalnie nic takiego się nie działo , ludzie byli zadowoleni z rządu i partii ,popierali i klaskali ale gdzieś tam po cichu , niejako podskórnie kiełkował sobie bunt. Powstawał KOR ( Komitet Obrony Robotników ), coś wisiało w powietrzu i z dnia na dzień narastało. Wieści o tym krążyły podawane przyciszonymi glosami w ściśle zaprzyjaźnionym gronie . A my, tu , na wielkopolskiej prowincji żyliśmy jak zwykle. Zabiegając o w miarę dostanie życie i nie specjalnie przejmowaliśmy się tym co się dzieje . Materialnie wyrażało się to najczęściej w formie zapasów. Wyszła z nas wielkopolska natura , która kazała nam robić zapasy , niczego nie zmarnować, naprawiać i odnawiać co tylko się da ;przede wszystkim jednak ludzie gromadzili, gromadzili, gromadzili . Wszystko co tylko dało się wystać w coraz dłuższych kolejkach , kupić i przechować. Kupowanie i gromadzenie osiągnęło poziom absurdu . Kupowano wszystko , czy było potrzebne czy też nie i bywali tacy giganci zakupów, którzy mieli w zapasie np. 5 czajników emaliowanych, 4 pralki i 43 paczki proszku do prania oraz kilka worków papieru toaletowego.
Z upływem kolejnych tygodni zaczęły pojawiać się tzw. artykuły zastępcze , albo wyroby „ cośtam – podobne „ . Słynne pierniki w czekoladopodobnej polewie doczekały się nawet uwiecznienia w piosence kabaretu Pod Egidą :

Ojciec poległ na polu chwały,
matka dostała ze trzy medale
oraz rentę w portfelu tak starym,
że pamięta nadzieje zuchwałe.
Teraz wnukom kupuje pierniki
w czekoladopodobnej polewie,
czy się cieszyć takim smakołykiem,
sama chyba dokładnie już nie wie.
I pomimo ósmego krzyżyka
ma ambicję raczej zrozumiałą,
żeby wnuki nauczyć wierszyka:
Kto ty jesteś? Polak mały!
. Napisałam „pojawiać” - bo kiedy tylko była w sklepie jakaś dostawa natychmiast ustawiały się kolejki i wszystko znikało . 
cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz