wtorek, 29 stycznia 2013

VW cd


Tego lata wyjechaliśmy raz jeszcze. Niespodziewanie. Od kilku dni lał deszcz. Piątkowa noc , około północy , my w trakcie zabaw miłosnych i nagle dzwoni telefon. Zła jak osa i nie całkiem przytomna podnoszę słuchawkę. Dzwoni P. Pyta najpierw czy nie popsuł nam zabawy ( skąd to wie ? ) , popsułeś mówię , i pytam czy coś się stało. A on pyta czy mamy sprzęt turystyczny i paliwo. Mamy , a czemu mielibyśmy nie mieć, pytam . To może pojedziemy do Łeby ? Ka od razu podłapał temat a i mnie dwa razy nie mówić . Postanowiliśmy jechać. Od rana pakujemy sprzęt i w drogę. Deszcz lał dalej. Do Łeby dotarliśmy wieczorem . Zanim P z rodzinką rozbił namiot zrobiło się ciemno. Skończyli około północy. Pożyczyli jakąś wielką i skomplikowaną w obsłudze legionowską czwórkę . Nasza podszyta wiatrem dwójka stanęła w kilka minut, chłopcy spali w samochodzie. Następny dzień także deszczowy i pochmurny. Pogoda poprawiła się dopiero w dniu naszego powrotu. Sąsiedzi z campingu dziwią się ,że nie szkoda nam paliwa na tak krótki wyjazd. Nie szkoda , dlaczego mielibyśmy żałować na przyjemności ? A tymczasem robiliśmy sobie długie spacery brzegiem morza. Panowie dotarli nawet na plażę naturystów. Te kilka dni nad morzem były fantastyczne i trochę szalone . Kiedy już dzieci zasnęły , poszliśmy nocą na plażę . Przyjemne miejsce na nocną imprezkę z alkoholem i erotycznymi podtekstami .
Niestety musieliśmy wracać , na mnie i Ka czekała praca , P mógł sobie bez trudu weekend przedłużyć , jego żona – nauczycielka cieszyła się jeszcze wakacjami.
Ostatnie cztery miesiące roku 1987 nie były dla nas zbyt łaskawe. Szalała inflacja ,drożało wszystko z dnia na dzień, pensje w budżetówce były coraz marniejsze, w zakładzie u Ka , wciąż jeszcze państwowym też nie lepiej. To co udało się dorobić zaledwie wyrównywało różnicę . Ka pracował już teraz prawie na trzech etatach. Jeden w swoim zawodzie , pół etatu jako gospodarczy i na swoim , choć jeszcze nieoficjalnie. Ja nie miałam wielu możliwości dorobienia . Szczerze powiedziawszy to też nie bardzo miałam na to ochotę . Ten czas chciałam poświęcać dzieciom. Wciąż czułam się źle z faktem ,że wróciłam do pracy i miałam go dla nich znacznie mniej . Wtedy nie wiedziałam jeszcze,że jakoś będę musiała tę sytuację oswoić i zaakceptować , a potem organizować sobie czas robiąc jedno kosztem drugiego i że będzie to dla mnie ogromne wyzwanie i nieustający stres.
A tymczasem w Kraju coraz głośniej mówiło się o braniu spraw w swoje ręce. Mówiliśmy i my , ale tym czasem na mówieniu się kończyło. Nie mieliśmy żadnej konkretnej wizji ani planu. Na razie zadowalała nas możliwość dorobienia do pensji .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz