środa, 18 lipca 2012

Osiemnastka


1 stycznia obchodzę 18-te urodziny . Zorganizowanie przyjęcia wymusiła na mnie matka , że niby wszyscy teraz robią osiemnastki , to ja też muszę. Nie specjalnie się do tego paliłam , bo nawet nie miałam na nią kogo zaprosić. Jak zwykle zrobiłam to czego ode mnie oczekiwano . W końcu jest na tym przyjęciu Ka , dziewczyna z którą siedzę w ławce, jedna z moich przyjaciółek z LO D ,koleżanka ze szkoły podstawowej i kolega W , który na święta i Nowy Rok przyjechał z seminarium , z przyjacielem , też seminarzystą. Od razu rzuciła mi się w oczy różnica . Kolega W poszedł tam chyba z powodu jakiejś fanaberii , jego przyjaciel z przekonania . Jaki układ ich łączył i czy w ogóle , nie dociekałam. Nie mogę powiedzieć żeby ta impreza była jakoś szczególnie udana .Nie zapisała się w mojej pamięci jako wydarzenie ciekawe czy godne uwagi. Jedyna z niej korzyść , to piękna, ciemnozielona suknia. Zielona , bo w sklepie z materiałami odpowiednie na sukienki materiały były dwa : brązowy i zielony. Leżało na półkach jeszcze całkiem sporo tkanin , ale część letnich w jakiś dziwaczne wzorki i zestawienia kolorystyczne, kilka rodzajów flaneli odpowiednich na piżamy lub robocze koszule , z jeden czy dwa odpowiednie na spódnice lub męskie spodnie i trochę zwykłego płótna . Wybór w dobrach konsumpcyjnych się kurczył z miesiąca na miesiąc , choć pustych półek wciąż jeszcze nie było. Udało się nawet dostać radziecki szampan i nie byle co , bo Tokay . Ojciec dał nam butelkę Szamodny Edes rocznik 1976 jak się później dowiedziałam z książki o kuchni węgierskiej bardzo udany rocznik. Stąd chyba moje zamiłowanie do dobrych win. Zabawę zakończyliśmy jak wspomniałam długim spacerem wśród zasp . Ten czas przełomu pomiędzy dzieciństwem a początkiem dorosłości , ta noc mogły być piękne ,beztroskie i barwne . Gdzieś tam w głębi mnie czaiła się radość i podekscytowanie nowym , skutecznie jednak stłamszona została przez otaczającą mnie nieprzychylną atmosferę jaką stwarzali rodzice oraz moje kompleksy i lęki. Nie po raz pierwszy boleśnie czułam ,że coś mi ucieka . Nie zatarły tego żadne dobre życzenia , ani prezenty czy zielona sukienka...
Prezentów dostałam kilka, min. skórzany portfel, kryształową paterę , kasety i książkę do nauki j.francuskiego i od ojca złoty łańcuszek z serduszkiem , co wtedy wcale w zwyczaju nie było, złotem nie obdarowywało się dzieci ani młodzieży. Portfel i kryształowa patera służyły mi bardzo długo , książka i kasety do nauki francuskiego leżą w biblioteczce do dziś . Kasety zapewne już się do niczego nie dają ze starości , ale książka , kto wie? Może jeszcze kiedyś posłuży?
Krótko po przerwie świątecznej zaczęłam jak i spora cześć uczniów klas III pracę przy spisie powszechnym. Wcześniej na przełomie listopada i grudnia braliśmy udział w szkoleniu . Zarobiliśmy przy tej pracy całkiem przyzwoite pieniądze. Potem we ferie wyjechałam do chrzestnego ,wujka Bronisława aż pod Szczecin, po części żeby towarzyszyć w podróży babci , po części ,żeby douczyć się u niego chemii i biologii , pod okiem ciotki nauczycielki. Ka podjął się pracy przy wykańczaniu bloków mieszkalnych i zamieszkał w hotelu robotniczym. Tęsknimy do siebie . Po powrocie jednak pomiędzy nami jakoś się ochłodziło . Ka zachowuje się dość dziwnie : nie przytula mnie , nie całuje , mało rozmawia. Próbuję się bez skutku dowiedzieć co takiego się stało. Jest mi smutno . Po kilku dniach jednak wszystko jest po staremu. Z czasem przekonam się ,że od czasu do czasu tak ma i należy go wtedy zostawić w spokoju. W trakcie ferii potężna zima daje o sobie znać po raz drugi. Jak wspomniałam , zima anno 1979 nie odpuściła i powtórny atak nastąpił na początku lutego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz