Zawsze zazdrościłam moim koleżankom
dobrych relacji i zażyłości z matkami. Z moją kontaktu nawiązać
się nie dało. Przez wiele lat się starałam , próbowałam
nawiązać rozmowę , zwierzyć się z czegoś , zapytać . Nic z
tego . Albo zaczynała na mnie wrzeszczeć , albo sprowadzała
rozmowę ( jeśli akurat miała dobry humor) do widzianego gdzieś
tam ciucha ewentualnie stwierdzała, że jestem chora, mam sine pod
oczami , schudłam i mam anemię i Bóg wie co jeszcze. Doprowadzało
mnie to do szewskiej pasji. Byłam , zdrowa jak koń i sprawna
fizycznie . Zwykle odchodziłam do swojego pokoju . Z początku
próbowałam tłumaczyć ,że nie prawda ale to się nie zdawało na
nic , ona i tak wiedziała lepiej.
Ojciec co roku wyjeżdżał do
sanatorium .Nie wiem co mnie wtedy naszło , ale postanowiłam
wykorzystać jego nieobecność do poprawienia relacji z rodzicielką
. Miałam wtedy może z 12 lat . Zapytałam o której wróci , to
zrobię obiad. Najpierw orzekła ,że nie , bo nie umiem , a kiedy
się upierałam obiecała, że przyjedzie normalnie , czyli około
16.30. Oczywiście nie przyjechała. Miałam jeszcze tego pecha, że
przed 16 , kiedy już wszystko było prawie gotowe wyłączyli prąd
. Co tam dla mnie brak prądu. Pobiegłam do piwnicy , przyniosłam
trochę drewna i węgla , rozpaliłam w angielce i obiad mogłam
dokończyć. Ugotowałam zupę szczawiową z jajkiem ,na drugie
danie pierogi z serem i kompot z jabłek na deser, nakryłam ładnie
stół w pokoju , ustawiłam świece i czekałam. Świece i tak
przygotowałam , a kiedy prądu nie włączyli a zrobiło się ciemno
i tak musiałam je zapalić. Czekałam długo. Wróciła po 21
obrażona na cały świat , nawrzeszczała na mnie,że siedzę po
ciemku i że rozpaliłam w piecu kuchennym , do stołu ze mną nie
usiadła. Zjadła coś na szybko w kuchni prosto z garnka i poszła
spać. I tyle … Płakałam w poduszkę przez pół nocy. W wakacje
opowiedziałam o tym babci . Zdziwiła się ,że tak mnie nie
doceniono, ale jak to babcia , próbowała jakoś matkę
usprawiedliwić , a mnie przekonać, żebym się tym nie zrażała.
Pomna słów babci następną próbę podjęłam na jesieni.
Spodziewałam się ,że niedługo zacznę miesiączkować, bo moje
koleżanki już wchodziły w ten wiek więc wiadomo było,że i mnie
to czeka . Od jakiegoś czasu już wszystko na ten temat wiedziałam
, bo przeczytałam książkę , ale postanowiłam poudawać
nieuświadomioną . Moda wówczas panowała na uświadamianie dzieci;
miało to się sprowadzać do przeprowadzenia z dzieckiem będącym w
wieku lat 12-13 tak zwanej poważnej rozmowy na temat fizjologii .
Niektórzy rodzice przeprowadzali , wiedziałam o tym od koleżanek (
ten temat zajmował nas wtedy często ) . No i , któregoś dnia
kiedy była w lepszym humorze zapytałam , udając ,że zupełnie nie
wiem o co chodzi „ co to jest okres” , bo dziewczyny w szkole
ciągle o tym mówią . Matkę zatkało , a po chwili mówi , „jak
będziesz dorosła , to leci krew i trzeba kłaść watę „ .
próbowałam temat zgłębić , skąd ta krew i dlaczego , ale
wrzasnęła na mnie, że mam nie zawracać głowy , po czym weszła
do łazienki, trzasnęła drzwiami i zaczęła lać do pralki wodę .
Nie odezwała się do mnie przez co najmniej trzy dni. Nooo, to
„poważną „ rozmową miałam z głowy. Prób było jeszcze kilka
. Ostatnią poczyniłam chyba gdzieś w pierwszej klasie liceum.
Zawsze podobały mi się alpejskie fiołki więc matka kupowała mi
je na imieniny ( ot taka fanaberia , akurat o imieninach podobało
jej się pamiętać ) dostałam taki bukiecik złożony z trzech w
pięknym bladoróżowym kolorze udekorowany gałązką plimosus
.Cieszyłam się nimi i kiedyś poszłam z wazonikiem do kuchni
zmienić im wodę . Matka robiła coś kuchni , a ja zagadałam „
śliczne fiołki , uwielbiam je , chciałabym mieć bukiet ślubny z
alpejskich fiołków”. Matkę mało szlag nie trafił. Znów
zaczęła na mnie wrzeszczeć , że mam się uczyć , że mi głupoty
w głowie siedzą , a w ogóle to nikt mnie nie zechce i do niczego
się nie nadaję . Poszłam do siebie i włączyłam płytę Griega .
Matka poleciała do łazienki prać, trzaskając przy tym drzwiami a
po powrocie ojca do domu wyżyła się na nim. Jakoś niedługo potem
, przy kolejnej awanturze wykrzyczała mi ,że powinno mnie na tym
świecie nie być i że żałuje ,że się nie pozbyła ciąży . I
to był chyba „ostatni gwóźdź do trumny”. Wpadłam w nastrój
depresyjny , nie odzywałam się do nikogo przez wiele dni , jeśli
nie musiałam , z pokoju wychodziłam tylko coś zjeść, do toalety
i do szkoły. Jeśli nie zawaliłam nauki to chyba tylko dlatego, że
wciąż siedziało we mnie przekonanie,że „muszę „ . Ale bunt
we mnie rósł. Postanowiłam sobie wtedy , że będę panować nad
sobą choćby nie wiem co i kto jak kto ale rodzice nie zobaczą
moich łez . Było ciężko , ale opanowałam tę sztukę do
perfekcji, w obie strony. Nie płakałam , ale i na głośny ,
spontaniczny śmiech sobie nie pozwalałam. Zaczęłam uchodzić za
osobę zimną i mało kontaktową . Jeśli zdarzało mi się płakać
to tylko w poduszkę , za szczelnie zamkniętymi drzwiami pokoju. Na
zewnątrz byłam spokojna , opanowana i wyważona . Żale i
frustracje przelewałam na kartki raplutaża . Rozrósł się do
kilkunastu grubych zeszytów. W tym też czasie zaczęłam na klucz
zamykać szafkę , w której trzymałam zeszyty z opowiadaniami i
pamiętniki. Któregoś pięknego dnia od matki znajomej dowiedziałam
się, że pisze opowiadania i pamiętnik co ciekawsze o czym one są.
Zachowałam spokój , ale w środku wrzało. Potem po wyjściu
kobiety sama chyba po raz pierwszy urządziłam matce awanturę o
to,ze czyta moje zapiski i rozpowiada po znajomych . Ojciec patrzył
tylko z niedowierzaniem a matka w odpowiedzi obrzuciła mnie
wyzwiskami , po czym znów zamknęłam się w swoim pokoju . Afera
miała ciąg dalszy w kuchni pomiędzy rodzicami ale nie słuchałam.
Szafkę jednak zaczęłam zamykać , a klucz nosiłam przy sobie.
Moja matka nienawidziła gotować, bo całe życie się odchudzała. Tata przeważnie, z racji swojego zawodu, stołował się w pracy. Mnie nauczyła gotować Babcia i lubiłam to robić. Tata często powtarzał (jak gotowałam w domu), że robię to z sercem i to czuć w potrawach. Matka była wtedy wściekła z zazdrości.
OdpowiedzUsuńPamiętnik (każdy) matka zawsze wytropiła i przeczytała (miała wtedy temat do plot z sąsiadeczkami, a listy zawsze otwierała przede mną i czytała. Nienawidziłam jej za to!
Wierzę . I witaj w klubie
OdpowiedzUsuń