sobota, 21 kwietnia 2012

I jeszcze trochę o tym samym



Zawsze zazdrościłam moim koleżankom dobrych relacji i zażyłości z matkami. Z moją kontaktu nawiązać się nie dało. Przez wiele lat się starałam , próbowałam nawiązać rozmowę , zwierzyć się z czegoś , zapytać . Nic z tego . Albo zaczynała na mnie wrzeszczeć , albo sprowadzała rozmowę ( jeśli akurat miała dobry humor) do widzianego gdzieś tam ciucha ewentualnie stwierdzała, że jestem chora, mam sine pod oczami , schudłam i mam anemię i Bóg wie co jeszcze. Doprowadzało mnie to do szewskiej pasji. Byłam , zdrowa jak koń i sprawna fizycznie . Zwykle odchodziłam do swojego pokoju . Z początku próbowałam tłumaczyć ,że nie prawda ale to się nie zdawało na nic , ona i tak wiedziała lepiej.
Ojciec co roku wyjeżdżał do sanatorium .Nie wiem co mnie wtedy naszło , ale postanowiłam wykorzystać jego nieobecność do poprawienia relacji z rodzicielką . Miałam wtedy może z 12 lat . Zapytałam o której wróci , to zrobię obiad. Najpierw orzekła ,że nie , bo nie umiem , a kiedy się upierałam obiecała, że przyjedzie normalnie , czyli około 16.30. Oczywiście nie przyjechała. Miałam jeszcze tego pecha, że przed 16 , kiedy już wszystko było prawie gotowe wyłączyli prąd . Co tam dla mnie brak prądu. Pobiegłam do piwnicy , przyniosłam trochę drewna i węgla , rozpaliłam w angielce i obiad mogłam dokończyć. Ugotowałam zupę szczawiową z jajkiem ,na drugie danie pierogi z serem i kompot z jabłek na deser, nakryłam ładnie stół w pokoju , ustawiłam świece i czekałam. Świece i tak przygotowałam , a kiedy prądu nie włączyli a zrobiło się ciemno i tak musiałam je zapalić. Czekałam długo. Wróciła po 21 obrażona na cały świat , nawrzeszczała na mnie,że siedzę po ciemku i że rozpaliłam w piecu kuchennym , do stołu ze mną nie usiadła. Zjadła coś na szybko w kuchni prosto z garnka i poszła spać. I tyle … Płakałam w poduszkę przez pół nocy. W wakacje opowiedziałam o tym babci . Zdziwiła się ,że tak mnie nie doceniono, ale jak to babcia , próbowała jakoś matkę usprawiedliwić , a mnie przekonać, żebym się tym nie zrażała. Pomna słów babci następną próbę podjęłam na jesieni. Spodziewałam się ,że niedługo zacznę miesiączkować, bo moje koleżanki już wchodziły w ten wiek więc wiadomo było,że i mnie to czeka . Od jakiegoś czasu już wszystko na ten temat wiedziałam , bo przeczytałam książkę , ale postanowiłam poudawać nieuświadomioną . Moda wówczas panowała na uświadamianie dzieci; miało to się sprowadzać do przeprowadzenia z dzieckiem będącym w wieku lat 12-13 tak zwanej poważnej rozmowy na temat fizjologii . Niektórzy rodzice przeprowadzali , wiedziałam o tym od koleżanek ( ten temat zajmował nas wtedy często ) . No i , któregoś dnia kiedy była w lepszym humorze zapytałam , udając ,że zupełnie nie wiem o co chodzi „ co to jest okres” , bo dziewczyny w szkole ciągle o tym mówią . Matkę zatkało , a po chwili mówi , „jak będziesz dorosła , to leci krew i trzeba kłaść watę „ . próbowałam temat zgłębić , skąd ta krew i dlaczego , ale wrzasnęła na mnie, że mam nie zawracać głowy , po czym weszła do łazienki, trzasnęła drzwiami i zaczęła lać do pralki wodę . Nie odezwała się do mnie przez co najmniej trzy dni. Nooo, to „poważną „ rozmową miałam z głowy. Prób było jeszcze kilka . Ostatnią poczyniłam chyba gdzieś w pierwszej klasie liceum. Zawsze podobały mi się alpejskie fiołki więc matka kupowała mi je na imieniny ( ot taka fanaberia , akurat o imieninach podobało jej się pamiętać ) dostałam taki bukiecik złożony z trzech w pięknym bladoróżowym kolorze udekorowany gałązką plimosus .Cieszyłam się nimi i kiedyś poszłam z wazonikiem do kuchni zmienić im wodę . Matka robiła coś kuchni , a ja zagadałam „ śliczne fiołki , uwielbiam je , chciałabym mieć bukiet ślubny z alpejskich fiołków”. Matkę mało szlag nie trafił. Znów zaczęła na mnie wrzeszczeć , że mam się uczyć , że mi głupoty w głowie siedzą , a w ogóle to nikt mnie nie zechce i do niczego się nie nadaję . Poszłam do siebie i włączyłam płytę Griega . Matka poleciała do łazienki prać, trzaskając przy tym drzwiami a po powrocie ojca do domu wyżyła się na nim. Jakoś niedługo potem , przy kolejnej awanturze wykrzyczała mi ,że powinno mnie na tym świecie nie być i że żałuje ,że się nie pozbyła ciąży . I to był chyba „ostatni gwóźdź do trumny”. Wpadłam w nastrój depresyjny , nie odzywałam się do nikogo przez wiele dni , jeśli nie musiałam , z pokoju wychodziłam tylko coś zjeść, do toalety i do szkoły. Jeśli nie zawaliłam nauki to chyba tylko dlatego, że wciąż siedziało we mnie przekonanie,że „muszę „ . Ale bunt we mnie rósł. Postanowiłam sobie wtedy , że będę panować nad sobą choćby nie wiem co i kto jak kto ale rodzice nie zobaczą moich łez . Było ciężko , ale opanowałam tę sztukę do perfekcji, w obie strony. Nie płakałam , ale i na głośny , spontaniczny śmiech sobie nie pozwalałam. Zaczęłam uchodzić za osobę zimną i mało kontaktową . Jeśli zdarzało mi się płakać to tylko w poduszkę , za szczelnie zamkniętymi drzwiami pokoju. Na zewnątrz byłam spokojna , opanowana i wyważona . Żale i frustracje przelewałam na kartki raplutaża . Rozrósł się do kilkunastu grubych zeszytów. W tym też czasie zaczęłam na klucz zamykać szafkę , w której trzymałam zeszyty z opowiadaniami i pamiętniki. Któregoś pięknego dnia od matki znajomej dowiedziałam się, że pisze opowiadania i pamiętnik co ciekawsze o czym one są. Zachowałam spokój , ale w środku wrzało. Potem po wyjściu kobiety sama chyba po raz pierwszy urządziłam matce awanturę o to,ze czyta moje zapiski i rozpowiada po znajomych . Ojciec patrzył tylko z niedowierzaniem a matka w odpowiedzi obrzuciła mnie wyzwiskami , po czym znów zamknęłam się w swoim pokoju . Afera miała ciąg dalszy w kuchni pomiędzy rodzicami ale nie słuchałam. Szafkę jednak zaczęłam zamykać , a klucz nosiłam przy sobie.  


2 komentarze:

  1. Moja matka nienawidziła gotować, bo całe życie się odchudzała. Tata przeważnie, z racji swojego zawodu, stołował się w pracy. Mnie nauczyła gotować Babcia i lubiłam to robić. Tata często powtarzał (jak gotowałam w domu), że robię to z sercem i to czuć w potrawach. Matka była wtedy wściekła z zazdrości.
    Pamiętnik (każdy) matka zawsze wytropiła i przeczytała (miała wtedy temat do plot z sąsiadeczkami, a listy zawsze otwierała przede mną i czytała. Nienawidziłam jej za to!

    OdpowiedzUsuń