Fragmenty zapisków z wakacji ; bez upiększeń , poprawek i zmian . Tak jak robiłam je w szarym notesie ,na bieżąco w trakcie wyjazdów.
1988 DĄBKI
1.07.1988 Piątek
Przygoda nr 1 – trzy kilometry przed
Dąbkami strzeliło nam koło ( nie licząc rozładowanego
akumulatora). Pogoda cudowna . Miejscowość dość podła; ośrodek
przy ośrodku . Camping jeszcze gorszy. Pusty plac przy drodze,
tyle,że tani. Plaża nie zbyt interesująca, kamienista ( a propos:
kilka okazów kamyków już mam) . P chory. U ma wreszcie dobry
humor. Dzieci szaleją.
2.07.1988 Sobota
Przygoda nr 2 – dwie panie z RFN
pytały o camping z ciepłą wodą . K. udzielił informacji i na
koniec daliśmy im naszą mapę campingów. W zamian dzieci dostały
3 gumy do żucia i prawie 1kg pomarańcz. Poza tym lało a K wzbudził
sensację budując z dziećmi zamek z piasku.
3.07.1988 Niedziela
cały dzień dzieci moczyły się w
morzu, kulały po piasku, zbierały kamienie i muszelki .
Pogoda śliczna; słońce, upał i
lekki wietrzyk
5.07.1988 Wtorek
Upał i cudownie spokojne morze. K i U
byli w Darłowie . P dalej choruje.
Po południu graliśmy w karty a potem
chodziliśmy po plaży . Dzieci dalej mokną w morzu. Ja też się
wykąpałam , w sukience . Dzięki mężowi zresztą .
7.07.1988 Czwartek
Ponuro, pochmurnie i szaro. K jechał z
resztą towarzystwa do Koszalina a ja z W pilnuje obozu. Ciągle
czegoś pilnuję . Wieczorem jeszcze jedna wyprawa do Darłowa .
Pijemy wino
8.07.1988 Piątek
Przygoda nr 3. Ka wykąpał się w
płynie do naczyń . Efekt taki,że zły był potem cały dzień .
Poza tym nic. Opalamy się , dzieci dalej szaleją. Wieczorem
spotykamy się przed namiotem na kolacji. Powiększam kolekcję
kamieni.
9.07.1988 Sobota
Pogoda dalej piękna . Przyjechali
bardzo sympatyczni Poznaniacy . Maluchem przyciągnęłi przyczepę
campingową . Nareszcie normalni ludzie. Przesiedzieliśmy u nich
cały wiewczór i pół nocy.
11.07.1988 Poniedziałek
Upał, upał, upał … Rano jedziemy
do Koszalina po koło. Cały dzień boli mnie głowa. Po południu
panowie poszli pieszo do Darłowa a my , jak dwie kwoki pilnujemy
dzieci . Wieczorem robimy spacer do Dąbkowic . Dzieci po tym
spacerze padły i śpią.
Nocą robimy szaloną wyprawę nad
morze. Alkoholi było mało i do Szwecji nikt nie chciał płynąć .
Ale wesoło było i odrobinę romantycznie.
12.07.1988 Wtorek
Pogoda dała nam się wyspać po nocnej
eskapadzie . Od rana lało , potem się wypogodziło i zrobiliśmy
Wielką Wyprawę do Dąbkowic – pieszo. Do samej miejscowości nie
doszliśmy. Trochę przed skręciliśmy na wydmy i wróciliśmy
brzegiem morza. Najwięcej werwy miały dzieci.
13.07.1988 Środa
Opalamy się ! Upał chyba największy
od początku naszego urlopu . Wieczorem spacer. Dzieci są zmęczone
. Nawet biegać nie mają ochoty.
14.07.1988 Czwartek
Pogoda nadal nam sprzyja. Namiot
zwinęliśmy tuż przed deszczem . Potem już lało całądrogę
powrotną . Po drodze zbieram grzyby. Wyszedł mały słoiczek.
Symboliczny ale może dzięki niemu Ui P będą miło wspominać
urlop z nami... Dotarliśmy bez przygód.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz