czwartek, 14 lutego 2013

PAMIĘTNIK ZNALEZIONY W SZAFUNIERCE


Fragmenty zapisków z wakacji ; bez upiększeń , poprawek i zmian . Tak jak robiłam je w szarym notesie ,na bieżąco w trakcie wyjazdów. 

1988 DĄBKI

1.07.1988 Piątek
Przygoda nr 1 – trzy kilometry przed Dąbkami strzeliło nam koło ( nie licząc rozładowanego akumulatora). Pogoda cudowna . Miejscowość dość podła; ośrodek przy ośrodku . Camping jeszcze gorszy. Pusty plac przy drodze, tyle,że tani. Plaża nie zbyt interesująca, kamienista ( a propos: kilka okazów kamyków już mam) . P chory. U ma wreszcie dobry humor. Dzieci szaleją.

2.07.1988 Sobota
Przygoda nr 2 – dwie panie z RFN pytały o camping z ciepłą wodą . K. udzielił informacji i na koniec daliśmy im naszą mapę campingów. W zamian dzieci dostały 3 gumy do żucia i prawie 1kg pomarańcz. Poza tym lało a K wzbudził sensację budując z dziećmi zamek z piasku.

3.07.1988 Niedziela

cały dzień dzieci moczyły się w morzu, kulały po piasku, zbierały kamienie i muszelki .
Pogoda śliczna; słońce, upał i lekki wietrzyk

5.07.1988 Wtorek

Upał i cudownie spokojne morze. K i U byli w Darłowie . P dalej choruje.
Po południu graliśmy w karty a potem chodziliśmy po plaży . Dzieci dalej mokną w morzu. Ja też się wykąpałam , w sukience . Dzięki mężowi zresztą .

7.07.1988 Czwartek
Ponuro, pochmurnie i szaro. K jechał z resztą towarzystwa do Koszalina a ja z W pilnuje obozu. Ciągle czegoś pilnuję . Wieczorem jeszcze jedna wyprawa do Darłowa . Pijemy wino

8.07.1988 Piątek

Przygoda nr 3. Ka wykąpał się w płynie do naczyń . Efekt taki,że zły był potem cały dzień . Poza tym nic. Opalamy się , dzieci dalej szaleją. Wieczorem spotykamy się przed namiotem na kolacji. Powiększam kolekcję kamieni.

9.07.1988 Sobota
Pogoda dalej piękna . Przyjechali bardzo sympatyczni Poznaniacy . Maluchem przyciągnęłi przyczepę campingową . Nareszcie normalni ludzie. Przesiedzieliśmy u nich cały wiewczór i pół nocy.

11.07.1988 Poniedziałek
Upał, upał, upał … Rano jedziemy do Koszalina po koło. Cały dzień boli mnie głowa. Po południu panowie poszli pieszo do Darłowa a my , jak dwie kwoki pilnujemy dzieci . Wieczorem robimy spacer do Dąbkowic . Dzieci po tym spacerze padły i śpią.
Nocą robimy szaloną wyprawę nad morze. Alkoholi było mało i do Szwecji nikt nie chciał płynąć . Ale wesoło było i odrobinę romantycznie.

12.07.1988 Wtorek
Pogoda dała nam się wyspać po nocnej eskapadzie . Od rana lało , potem się wypogodziło i zrobiliśmy Wielką Wyprawę do Dąbkowic – pieszo. Do samej miejscowości nie doszliśmy. Trochę przed skręciliśmy na wydmy i wróciliśmy brzegiem morza. Najwięcej werwy miały dzieci.


13.07.1988 Środa

Opalamy się ! Upał chyba największy od początku naszego urlopu . Wieczorem spacer. Dzieci są zmęczone . Nawet biegać nie mają ochoty.

14.07.1988 Czwartek
Pogoda nadal nam sprzyja. Namiot zwinęliśmy tuż przed deszczem . Potem już lało całądrogę powrotną . Po drodze zbieram grzyby. Wyszedł mały słoiczek. Symboliczny ale może dzięki niemu Ui P będą miło wspominać urlop z nami... Dotarliśmy bez przygód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz