piątek, 15 lutego 2013

Czas na nowe doświadczenia



Wróciliśmy wypoczęci i opaleni. Synek już w pełnej formie. Po wakacjach szedł do I klasy. Szkołę mieliśmy po drugiej stronie ulicy. Jako ,że rejonizacja obowiązywała nadal trafił do „dwójki „ - już nie tak legendarnej jak w czasach gdy my pobieraliśmy nauki w podstawówce. Mąż dumnie podkreślał ,że będzie w tej samej szkole co tatuś. Już po dwóch dniach oświadczył nam ,że on już będzie chodził sam i nie chce żeby ktoś go odprowadzał. Zastosowaliśmy się do jego życzenia, cóż , nas też nikt nie odprowadzał dłużej niż kilka dni , a mnie tylko raz w dniu rozpoczęcia roku. Uczył się dobrze . Tymczasem Ka dostawał następne zlecenia. Było już ich bardzo dużo , na tyle ,że zaczęliśmy się poważnie zastanawiać nad zarejestrowaniem działalności zwłaszcza, że w Kraju następowały wyraźne zmiany . Głośno i otwarcie już mówiło się o braniu spraw w swoje ręce. Kierując się po części chęcią uniknięcia kłopotów z fiskusem , po części wizją dostatku i jakimś pionierskim duchem przygody WZIĘLISMY . 23 listopada 1988 roku zarejestrowaliśmy firmę , na razie na pół etatu. Żeby w ogóle ją zarejestrować musieliśmy przyjąć nazwę „ wyrób i naprawa” co z zasadniczą działalnością nie miało to wiele wspólnego , ale obowiązywały jeszcze socjalistyczne przepisy , a na ich mocy inaczej być nie mogło. O wszystkim decydował urząd skarbowy. Ustalono nam ryczałt podatkowy na poziomie 40% obrotu , wręczono książkę rachunkową ; bardzo prostą ; po jednej stronie przychody, po drugiej wydatki . Nie wymagała ,żadnego liczenia i różnicowania zakupów czy tworzenia kont . Należało tylko zapisywać kwoty i przechowywać rachunki. Dokładnie miesiąc później 23 grudnia 1988 roku weszła w życie ustawa o wolności gospodarczej a z nią nowe zasady działania firm prywatnych – kapitalistyczne. Ustrój socjalistyczny tak pracowicie budowany przez 40 lat z okładem odchodził w niebyt . NOWE wkroczyło do naszego Kraju oficjalnie . Mało kto zdawał sobie sprawę co to naprawdę oznacza i co czeka obywateli . A czekały krew , pot i łzy . Nowy ustrój nie sprowadził natychmiast upragnionego dobrobytu . Czekała nas przeciętnych "Kowalskich" ciężka praca u podstaw i nauka . Nie każdy chciał podjąć to wyzwanie , nie każdy kto podjął ,też mu sprostał . Wielu się srodze rozczarowało. Zdecydowana jednak większość zobaczyła w nowym ustroju swoją szansę , ludzie odzyskiwali nadzieję . To sprawiło ,że było ogromne przyzwolenie i akceptacja na wszelkie niedogodności związane z transformacją . Nikt z nas nie przypuszczał wtedy ,jak dalece, w miarę upływu lat ten potencjał tkwiący w ludziach zostanie zmarnowany .
Ka wykonywał zlecenia , ja uczyłam się prowadzić księgowość. 25 lat temu było to całkiem proste zwłaszcza,że o wszystkim decydował urząd skarbowy, jak wspomniałam wyżej – od nazwy firmy zaczynając , sposobie prowadzenia księgowości i wysokości podatku kończąc. Od chwili otrzymania dokumentów Ka przyjmował zlecenia już legalnie . Jednocześnie poznawał nowy sprzęt i szukał dobrych dostawców. Na razie nie wiązaliśmy tej działalności z naszą przyszłością. Po prostu chcieliśmy legalnie dorobić do pensji. Ja także próbowałam znaleźć sobie dodatkowe zajęcie i zatrudnilłam się w towarzystwie ubezpieczeniowym , co z moimi kompleksami było próbą desperacką . Do takiej roboty trzeba mieć predyspozycje . Poradziłabym sobie z tym dziś . Wtedy, w koncu lat 80-tych nie umiałam ani się swobodnie wysławiać , ani nie miałam pojęcia o negocjacjach i wciąz obawiałam się kontaktów z ludźmi. Nic z tej "fuchy" jednak nie wyniknęło – skończyłam zanim jeszcze na dobre spróbowałam - szef okazał się pijakiem .
Własna firma rozwijała się nam w zaskakująco szybkim tępie. .Zleceń z tygodnia na tydzień przybywało, Ka pracował często do późnych godzin nocnych , w urzędzie telekomunikacyjnym coraz głośniej było o zmianach , a koledzy z pracy męża zazdrośnie spoglądali na tę jego dodatkową dzialalność . 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz